Page 11 - demo ksiazki
P. 11
– Nie mów na mnie Pudel – sprzeciwiam się,
zwracając się do siostry i liżąc lody – wiesz, że
tego nie lubię.
– To może Pudi? – wzdycha Mer, opierając swo-
je buty na wysokich obcasach na siedzeniu obok
mnie. – Śmierdząca, niestosowna w miejscach
publicznych i wiecznie psująca wszystkie plany?
– Nie jestem Pudi.
– Jesteś.
– Nie.
Wytykam język, a ona udaje, że tego nie widzi.
Mercy ma siedemnaście lat i jest niezmiennie olśnie-
wająca: dziś jej czarne włosy zebrane są w ciasny
kok, na ustach ma czerwoną szminkę, ubrana jest
w jedwabny, czarny podkoszulek, czarny płaszcz
z kapturem i czarne, skórzane spodnie.
Siedzenia w samochodzie również są z czarnej
skóry, więc przy każdym jej ruchu rozlega się głośne
skrzypienie. A może to dusze tych biednych krów
witają się ze sobą w całkiem innym wymiarze.
Zaczynam chichotać bez uprzedzenia.
– Mózg ci zamroziło? – warczy Mer, przygląda-
jąc się swoim idealnym paznokciom. – Czy nagłe
ataki śmiechu to kolejny efekt uboczny totalnej
pustki w głowie?
– Mercy – odzywa się Effie, zerkając znad swojej
sportowej opaski – możesz zostawić Hope w spo-
15
15