Page 15 - demo ksiazki
P. 15
– Boże, Mer – śmieje się brat – zazdrosna de-
speratka?
Auto wchodzi w ostatni zakręt, a ja czuję w żo-
łądku falę podekscytowania. To dla mnie tak istot-
ne, by świetnie wykorzystać każdą okazję.
Wyćwiczonym ruchem poprawiam szybko wło-
sy i nakładam szminkę. Gdyby ktoś mi powiedział,
że będą tu dziś paparazzi, przygotowałabym się
znacznie lepiej i upewniła się, że byłabym widocz-
na nawet przez te przyciemnione szyby.
Samochód zatrzymuje się, zerkamy na siebie
wszyscy, zjednoczeni wspólnym wyzwaniem cze-
kającym na nas zewnątrz.
– Gotowi? – pyta Faith, przygryzając wargę.
– Do startu – dodaję, usiłując nie wypaść na
zbyt rozemocjonowaną – jak skały. Czy co tam jest
lepszego od skał: kamień, cement?
Mercy przewraca oczami, naciąga czarny kap-
tur i kiwa głową. Max ściąga okulary i dodaje:
– I… START!
Otwieramy wszyscy jednocześnie drzwi potęż-
nej, czarnej limuzyny i wita nas atak fleszy i od-
głosów migawek.
– Rodzeństwo Valentines! Rodzeństwo Valentines!
Pstryk. Flesz.
– Tutaj! Faith! Max! Mercy! Spójrzcie tutaj!
Flesz. Pstryk. Flesz. Pstryk. Flesz.
19
19