Page 17 - Demo_ksiazki
P. 17

Ujrzał olbrzymi mahoń, który, upadłszy, zaszył się w gąszczu krza-
           ków i wysokich traw, zaplątawszy się szerokimi konarami w sieci gałęzi
           drzew i pnących się roślin.
              – Hm... hm... – mruknął chłopak, patrząc pytająco na słonia. – Co
           ty na to powiesz, staruszku?
              Birara poruszał uszami i przyglądał się leżącemu pniowi.
              Miał wygląd bardzo niezadowolony.
              Amra obszedł pień dokoła i rozejrzał się po okolicy.
              Spostrzegł wkrótce, że drzewo leżało nad urwiskiem.
              Na dole biegła droga nad brzegiem Tapti.
              – „Hę? – zapytał siebie w duchu chłopak. – Po co mamy ciągnąć
           taką kupę drzewa przez dżunglę? Możemy zrzucić ją z tego pagórka
           i po drodze zawlec do tartaku...”
              Podprowadził słonia do cienkiego końca drzewa, założył łańcuch
           i krzyknął:
              – Ho, ho, Birara! Podciągnij no trochę!
              Posłuszne zwierzę wparło nogi w ziemię, wyprężyło potężne
           mięśnie i, szarpnąwszy z całej siły, posunęło drzewo do krawędzi
           stromego urwiska.
              – No, dobrze! – odezwał się Amra. – A teraz, przyjacielu, puść w ruch
           kły i kolana!
              Birara podważył gruby pień kłami i jął powoli, krok za krokiem
           popychać go do krawędzi, opierając się kolanami.
              Wkrótce drzewo, straciwszy równowagę, runęło w dół.
              Umieściwszy się na karku słonia, chłopak boczną ścieżką zjechał
           z pagórka, założył na konary łańcuch, umocował go do orczyka i po-
           szedł obok Birary, ciągnącego olbrzymie drzewo po błotnistej, śliskiej
           drodze leśnej.
              Słoń, człapiąc po błocie, pomrukiwał, jak gdyby mówiąc:
              – E-e, widzę, że masz głowę na karku...
              Amra na robocie uważał na wszystko, starając się oszczędzać siły
           starego przyjaciela. Toteż biały sahib nic już nie mówił i płacił mu
           po pięć rupii dziennie, tyle, co innym kornakom.
              Po kilku dniach wspólnej pracy, poganiacze, przyglądając się pracy
           chłopca, zrozumieli, że mogą wyrobić więcej, jeżeli nie będą polegali
           wyłącznie na sile swoich słoni; zaczęli stosować własną pomysłowość,
           która ułatwiała i przyspieszała pracę.
              Amra jednak nie dał się wyprzedzić.


                                              - 17 -
   12   13   14   15   16   17   18   19   20   21   22