Page 21 - Demo_ksiazki
P. 21
– To zależy od tego, co mam robić i ile będę zarabiał, sahibie, – od-
powiedział Amra z lekkim ukłonem.
– Dobra odpowiedź! – nieznajomy się zaśmiał i poklepał chłopca
po ramieniu. – Będziesz zaganiał dzikie słonie do pułapki i oswajał je.
Wyznaczę ci płacę po osiem rupii dziennie.
– Zarabiałem w lecie po piętnaście, – mruknął chłopak – teraz jed-
nak o pracę trudno... Zgadzam się na osiem rupii, sahibie!
– Doskonale! – zawołał kapitan. – Bądź tu zaraz po południu. Po-
jedziemy razem...
– Rzekłeś, sahibie! – odpowiedział Amra. – Znajdziesz mnie tu
po południu.
Istotnie, wkrótce po śniadaniu na placyku zjawił się ten sam biały
pan i, usadowiwszy się wygodnie na szerokim grzbiecie Birary, dał
znak do wyruszenia.
Amra rzekł cicho:
– Birara, naprzód!
Słoń zamruczał i poszedł zwykłym dla siebie drobnym, śmiesz-
nym truchtem.
– Posłuszne masz zwierzę! – zauważył Anglik. – Wytresowałeś
je dobrze!
– Jest to słoń, którego odziedziczyłem po dziadku, sahibie – objaśnił
chłopak. – Nie mam z nim już żadnych kłopotów! Rozumie każde moje
słowo. O, Birara to dobry, wierny przyjaciel!
Zawiązała się długa rozmowa, z której Anglik dowiedział się od
małego Hindusa o wszystkim... Posłyszał o śmierci starego Bauliego,
o służbie Warory w pułku strzelców królewskich i o bitwie, w której
stracił był stopę; Amra opowiedział kapitanowi o ciągle ciężko pra-
cującej, chorowitej matce i dwóch siostrzyczkach Amry – płochliwej
Hubli i śmiałej Radżori.
Dopiero na trzeci dzień dojechali podróżnicy do małej wioski gór-
skiej, ukrytej w wąwozach grzbietu Satpury.
Inny Anglik – pomocnik sahiba – przygotował już tłum Hindusów
i dwa słonie.
Amra z pogodą spoglądał na bezkształtne, niezgrabne i słabowi-
te zwierzęta.
– „Co za nędzne duazala!... – myślał Amra. – Nie dałbym za nie
po dwieście rupii”.
- 27 -