Page 20 - Demo_ksiazki
P. 20
W dżungli
Wyrąb lasu skończył się.
Drwale, kornakowie i inni robotnicy zostali zwolnieni.
Amra powrócił do Suratu. Nie znalazł tam żadnej pracy, więc po-
dążył do domu.
W ciągu paru dni zaorał wraz z Birarą oba pola, nazwoził drzewa
dla matki.
Miał niepokój w duszy.
Musiał zarabiać na rodzinę. Tymczasem... wszelkie jego zabiegi
o pracę spełzły na niczym.
Okręty w okresie długo trwających ulew nie zawijały do portu.
Biali ludzie w tej porze przerywali roboty leśne.
– „Źle! – myślał Amra, stojąc pewnego razu przy słoniu na placyku
Suratu. – Co by tu takiego wymyślić?”
Lecz, widać, ktoś inny – Miłosierny i Dobry – myślał o pracowitym,
poczciwym chłopaku.
Przez placyk przechodziło właśnie kilku białych sahibów.
Jeden z nich przystanął nagle i przyjrzał się bacznie Birarze.
– Patrzcie! – zawołał. – Co za wspaniały okaz słonia! Gotów je-
stem zapłacić sto rupii, jeżeli nie należy on do najszlachetniejszej
rasy kumiria!
– Kapitan ma zupełną słuszność! – zauważył komisarz policji por-
towej. – Jest to Birara, najlepszy słoń z całego wybrzeża.
Rozmawiając, zbliżyli się do chłopaka opartego o nogę słonia.
– Gdzie jest kornak tego zwierzęcia? – spytał nieznajomy Anglik.
Amra, milcząc, dotknął palcem piersi.
– Ty?
Chłopak pochylił głowę.
– Jak możesz sobie poradzić z takim olbrzymem?! – Zaśmiał się
kapitan, który nigdy nie widział tak małego kornaka.
– Tak jak każdy inny poganiacz! – odparł pewnym głosem Amra.
Nieznajomy Anglik bacznie przyglądał się chłopakowi.
Śmiała, spokojna twarz Amry i pełna godności postawa podobała
się kapitanowi. Anglik uśmiechnął się do chłopca i spytał go:
– Czybyś nie zgodził się pracować w górach Satpury, mój mały?
- 26 -