Page 7 - demo_ksiazki
P. 7
Opowieść wigilijna – Ch. Dickens Opowieść wigilijna – Ch. Dickens
nosi go na ulice miasta, w sklepach widać świąteczne bogactwo, na ulicach podnieconych
ludzi, biją kościelne dzwony, a duch proszkiem wydobytym z pochodni posypuje bożo-
narodzeniowe potrawy, zwłaszcza biednych ludzi, którzy tylko w niektóre dni jedzą cie-
pły posiłek. W najbiedniejszej dzielnicy miasta odwiedzają ubogie mieszkanie kancelisty
Scrooge’a, Boba Cratchita. Widzą jego żonę, ubraną w podniszczoną suknię udekorowaną
tanimi wstążkami, podobnie wystrojoną jej córkę Belindę, syna Piotra w odświętnym,
za dużym kołnierzyku ojca i dwójkę małych dzieci. Wszyscy oczekują obiadu i powrotu
Boba z Timem oraz przybycia najstarszej córki Marty. W końcu przychodzi spóźniona
Marta, zmęczona po przedłużającej się pracy, a następnie wchodzi ojciec rodziny, nio-
sąc małego chorego synka, którego nogi uwięzione są w szynach. Marta, za namową
młodszych dzieci, robi psikusa ojcu i chowa się, ale gdy widzi jego zmartwienie z powo-
du nieobecności córki, natychmiast wychodzi z kryjówki. Bob opowiada, że Tim dobrze
zachowywał się w kościele i zauważył, że dzięki jego obecności w świątyni ludzie mogli
przypomnieć sobie Chrystusa, który uzdrawiał chorych. Potem wszyscy, w tym Tim po-
ruszający się o kulach, zasiadają do skromnego obiadu złożonego z gęsi, sosu jabłkowego,
ziemniaków i puddingu, a pan Cratchit chwali kunszt kulinarny żony. Choć puddingu jest
zbyt mało jak na tak liczną rodzinę, wszyscy zachowują się, jakby zasiedli do wystawnej
uczty, a po obiedzie pieką kasztany i piją napój z podniszczonych naczyń, a Bob składa
wszystkim życzenia świąteczne i tuli małego synka.
Scrooge pyta ducha, czy chłopiec dożyje następnych świąt, ale otrzymuje odpowiedź,
że jeśli ktoś lub coś nie poprawi w przyszłości bytu tej rodziny, dziecko umrze. Stary, bez-
względny Scrooge lituje się nad biednym Timem i błaga
ducha, aby ten go ocalił. Wtedy zjawa wypomina mu sło- Wid h e T ma
wa wypowiedziane do panów zbierających datki na jedze- w ud Sc o ’u
nie dla najbiedniejszych, skąpiec nazwał wówczas śmierć li ść.
ubogich ludzi zmniejszaniem przeludnienia na ziemi. Potem Ebenezer mimowolnie wysłu-
chuje toastu swojego kancelisty wzniesionego na część chlebodawcy przez Boba. Psuje
to wszystkim humory, pani Cratchit krytykuje Scrooge’a, ale w końcu wszyscy wznoszą
toast, wezwani przez Boba do ożywienia w sobie pozytywnych uczuć wobec innych. Po-
tem Bob roztacza przed rodziną wizję znalezienia pracy młodemu Piotrowi.
Następnie widmo przenosi Scrooge’a w miejsca, gdzie obchodzą święta górnicy, Scrooge
rozpoznaje znaną z dzieciństwa kolędę śpiewaną przez jakiegoś staruszka. Potem ogląda
święta marynarzy. Kolejno zostaje przeniesiony przez ducha do mieszkania swojego sio-
strzeńca Freda. Widzi jego żonę i wesoło biesiadujących gości. Tymczasem Fred opowia-
da o tym, jak przyjął go wuj i o tym, jak Boże Narodzenie nazwał głupstwem. Wspomina
też bogactwo Scrooge’a i to, że ten nie potrafi korzystać ze swego majątku. Fred zaznacza
9