Page 4 - demo_ksiazki
P. 4

Opowieść wigilijna – Ch. Dickens                                                             Opowieść wigilijna – Ch. Dickens


             że żyje samotnie, i że często jest brany za nieżyjącego Marleya. Nie zmienia bowiem na-
             wet szyldu po śmierci przyjaciela. Nie dba o nic, poza swoimi interesami.
                W pewną Wigilię Bożego Narodzenia siedzi do późna w kantorze, obserwując swoje-
             go pracownika, Boba Cratchita, przepisującego listy i pilnując, by nie dokładał do ognia,
             oszczędza bowiem na opale. Około trzeciej składa mu wizytę siostrzeniec, Fred, Scrooge
             jednak ignoruje jego zaproszenie na świąteczny obiad. Zapytany wprost, dlaczego nie
             przyjdzie, znajduje pretekst w postaci ożenku siostrzeńca, Fred przypomina mu jednak,
             że wuj nie odwiedzał go także jako wtedy, kiedy był kawalerem. Scrooge daje gościowi
             odczuć, że jego wizyta w kantorze jest niepotrzebna, a ob-
             chody świąt Bożego Narodzenia to głupstwo. Nie daje się   Sc  o       ni         nu    
             przekonać siostrzeńcowi i kpi z jego uczuć, wytykając przy   t  a  y      , de      w    ą go
                                                                 lu         ci      ąc     ię
             okazji, że cieszenie się świętami w opłakanej sytuacji fi-  z Bożeg   N    o  z      a.
             nansowej Freda jest niewłaściwe. Niezrażony siostrzeniec
             składa mu życzenia, a w drzwiach winszuje też kanceliście,
             który też rzuca w jego kierunku ciepłe słowa.
                Następnie odwiedzają Scrooge’a mężczyźni proszący o wsparcie dla ubogich, Ebene-
             zer odmawia im jednak oschle i ironicznie, zasłaniając się istnieniem więzień i domów
             pracy, instytucji, na które i tak łoży.
                Tymczasem zaczyna zmierzchać i ulice zapełniają się już ludźmi przygotowującymi
             się do świąt. Przed drzwiami kantoru pojawia się śpiewający żebrak, ale Scrooge go prze-
             pędza. Gdy nadchodzi godzina zamknięcia kantoru, Ebenezer wypomina swemu pracow-
             nikowi,  że  będzie  miał  jeden  wolny  świąteczny  dzień  (25  grudnia),  nazywa  to  wprost
             okradaniem chlebodawcy, z bólem zgadza się, by Bob nie przychodził do firmy w Boże
             Narodzenie, ale wymaga na nim obietnicę, że następnego dnia pojawi się w pracy wcześ-
             niej. Rozstają się, Bob, otulony szalem (bo nie stać go na palto), biegnie do domu, by
             wkrótce znaleźć się wśród najbliższych.
                Scrooge samotnie zjada kolację w gospodzie, i wraca do swojego domu, należącego
                Scrooge samotnie zjada kolację w gospodzie, i wraca do swojego domu, należącego
             niegdyś do jego zmarłego wspólnika. Gdy otwiera drzwi,   Sc  o       doświ      z  
             znajdująca  się  na  nich  kołatka  zamienia  się…  w  twarz   d  i  n    h, ni      j  ś-
             nieżyjącego Jakuba Marleya! Mimo to nieco przestraszo-  ni      c     da      ń.
             ny Scrooge otwiera drzwi i sprawdza, czy w domu wszyst-
             ko  w  porządku.  Tymczasem  kołatka  przybiera  normalny  kształt.  Wkrótce  jednak  ma
             miejsce inne dziwne zjawisko: na schodach pojawia się czarny karawan.
                Ebenezer przezornie sprawdza wszystkie zakamarki w ciemnym domu, z oszczędno-
             ści używając tylko jednej świecy. Następnie mają miejsce inne niewytłumaczalne zja-
             wiska, których sknera nie chce dopuścić do swojej świadomości: na kaflach kominka



       6
   1   2   3   4   5   6   7   8   9