Page 4 - klasyka_mlodego_czytelnika_pinokio2
P. 4
znów wziął siekierkę i uderzył nią w biedne drewienko.
– Boli! – zaczął skarżyć się głosik.
tym razem pan Wisienka po prostu oniemiał. a kiedy odzyskał mowę,
rzekł tylko do siebie, bełkocząc i dygocząc z przerażenia:
– ale skąd ten głosik?… przecież nie ma tu żywej duszy. to niemożliwe
przecież, żeby zwykły kawał drewna płakał i zawodził jak dziecko! nie mogę
w to wszystko uwierzyć! to tylko kawałek drewna, którym można rozpa-
lić w piecu lub wrzucić je w ogień, aby móc ugotować gar fasoli… a tu co?
czyżby ktoś się w nim ukrywał? jeśli tak, to tym gorzej dla niego. spokoj-
nie, już ja się nim zajmę!
chwycił biedne drewno w obie ręce i zaczął gwałtownie uderzać nim na
wszystkie strony. słuchał przy tym, czy znów odezwie się usłyszany wcze-
śniej głos. Odczekał dwie minuty – nic; i pięć i dziesięć minut – i nic!
– rozumiem – rzekł i podrapał się znów pod w peruką. – coś, jak widać,
jednak mi się przywidziało! powróćmy zatem do pracy.
a że poczuł przeraźliwy strach, zaczął nucić pod nosem dla dodania so-
bie odwagi.
I zaraz wziął do ręki strug do heblowania, lecz kiedy tylko zaczął swoją
pracę, znów usłyszał dobrze znany głosik, który odezwał się ze śmiechem:
– przestań! proszę przestań mnie łaskotać!
tym razem biedny pan Wisienka padł jak rażony gromem na ziemię.
a kiedy otworzył znów oczy, ujrzał, że siedzi na podłodze.
z tego wielkiego przerażenia jego twarz także wydawała się zmieniona
i nawet sam czubek nosa z czerwonego stał się granatowy.
6 6 7