Page 9 - Klasyka_mlodego_czytelnika_ksiega_dzungli2
P. 9

W tej chwili blask księżyca oświecający przednią część jaskini uległ za-
           ćmieniu, gdyż u wejścia pojawił się olbrzymi, kanciasty łeb i szerokie barki
           Shere Khana. Za nim zaś rozległ się piskliwy głos Tabaquiego:
             – Wszedł tutaj, tu wszedł, łaskawy panie!
             – Shere Khan czyni nam wielki zaszczyt swą obecnością – przemówił Oj-
           ciec Wilk, ale w jego oczach widać było wielki gniew. – W jakimże celu She-
           re Khan do nas zawitał?
             – Po moją zdobycz – odpowiedział Shere Khan. – Tędy przechodziło ludz-
           kie szczenię. Jego rodzice zbiegli przede mną. Oddajcie mi je!
             Prawdziwe były słowa Ojca Wilka! Shere Khan skoczył na ognisko drwala
           i poparzył sobie łapy, a ból stąd powstały przywiódł go do wściekłości. Jed-
           nak Ojciec Wilk wiedział, że wylot jaskini był nazbyt wąski, by tygrys mógł
           się przezeń przedostać. Nawet w tym miejscu, gdzie Shere Khan w danej
           chwili się znajdował, było tak ciasno, że cztery łapy i tułów zwierzęcia nie
           miały najmniejszej swobody poruszania... W podobnym położeniu byłby
           człowiek, który chciałby walczyć, wlazłszy do beczki.
             – Wilki są Wolnym Plemieniem – odrzekł Ojciec Wilk – przeto podlegają roz-
           kazom Naczelnika Gromady, a nie pierwszego lepszego pręgowatego bydłobój-
           cy. Ludzkie szczenię do nas należy... i możemy je zabić, jeśli taka nasza wola.
             – Wasza wola i nie wasza wola! Co tu gadać o czyjejś woli? Na byka, któ-
           regom zabił! Czyż mam tu stać z nosem wetkniętym w waszą psią norę, by
           wypraszać to, co mi się prawnie należy?! To ja, Shere Khan, do was mówię!































                                                10                                                                                            10 11
   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14