Page 7 - Klasyka_mlodego_czytelnika_ksiega_dzungli2
P. 7

Prawo Dżungli, które
                                                                  niczego  nie  nakazuje
                                                                   bez  powodu,  zabra-
                                                                   nia  wszelkim  zwie-
                                                                   rzętom  zjadać  czło-
                                                                  wieka,  wyjąwszy  ten
                                                               wypadek, gdy ktoś zabi-
                                                              ja, by pokazać swym dzie-
                                                             ciom, jak się zabija, a wte-
                                                         dy musi polować poza terenem
                                                      łowieckim swej gromady lub ple-
           mienia. Istotna przyczyna leży w tym, że zabijanie ludzi prędzej czy później
           pociąga za sobą szereg konsekwencji. Pojawiają się biali ludzie siedzący na
           słoniach i zbrojni w strzelby oraz setki brunatnych ludzi z gongami, rakieta-
           mi i pochodniami. Cierpi na tym wszystko, co żyje w dżungli. Ale zwierzę-
           ta w rozmowach ze sobą podają inną przyczynę: oto człowiek jest najsłab-
           szą i najbardziej bezbronną ze wszystkich istot żyjących, więc czynienie mu
           krzywdy nie licowałoby z honorem myśliwego. Powiadają też – co jest praw-
           dą – że zjadacze ludzi dostają świerzbu i tracą zęby.
             Pomruk stawał się głośniejszy i zakończył się wydartym z pełnego gardła
           krzykiem: „Aaarh!” Było to hasło tygrysiego natarcia. Następnie rozległo się
           wycie – wprost nietygrysie – Shere Khana.
             – Chybił! – ozwała się Matka Wilczyca. – Jak to się stało?
             Ojciec Wilk postawił kilka kroków i posłyszał, jak Shere Khan mruczy
           i mamrota gniewnie, tarzając się w zaroślach.
             – Dureń! Nie zdobył się na nic innego, jak na to, by skoczyć na ognisko
           obozujących drwali i poparzyć sobie łapy! – rzekł Ojciec Wilk, pochrząku-
           jąc. – Tabaqui jest przy nim.
             – Coś wdziera się na wzgórze – odezwała się Matka Wilczyca, nastawiając
           ucha. – Bądźcie gotowi!
             Krzaki w gęstwinie cicho zaszeleściły. Ojciec Wilk przyczaił się na ziemi,
           gotów poderwać się w każdej chwili. Gdybyście wówczas byli świadkami tej
           sceny, zobaczylibyście najdziwniejszą rzecz pod słońcem: wilk zatrzymał się
           w pół skoku! Zanim rozpoznał to, na co miał się rzucić, już dał susa, a na-
           stępnie usiłował się cofnąć. W rezultacie zrobił skok na cztery do pięciu stóp
           w górę i spadł niemal w tym samym miejscu, w którym odbił się od ziemi.



                                                 8                                                                                            8 9
   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12