Page 8 - demo ksiazki
P. 8
Dwaj synowie Piotrowskich byli zdrowi i dosyć krótko trzyma-
ni, ale przecież to były dzieci. Słychać było ich obu przez ścianę
tak samo dobrze, jak i radio, i maszynę do szycia.
„Ach – myśli pani Janina – gdyby Szafrańców umieścić w ja-
kimś Domu Starców, mieliby tam na pewno wygodniej. Piotrow-
scy przenieśliby się wtedy na tamtą stronę. Ich pokój zająłby Czer-
nik. Lubi on, co prawda, od czasu do czasu wypić, wraca wtedy
bardzo wesoły i późno w nocy. Ot, jak i wczoraj, ale to bywa raz
na jakiś czas, nie co dzień... Tak, pomimo wszystko za ścianą by-
łoby spokojniej. A Piotrowskim przydałyby się dwie izby. Dzieci
miałyby lepsze warunki do nauki...” W tym momencie pani Toł-
łoczko przypomina sobie wczorajszą radę pedagogiczną. Omawia-
no na niej postępy uczniów. Obiecała matematykowi, że pomówi
z ojcem Witka. Nie lubi takich rozmów, ale co robić?
W pokoju Piotrowskich ciasno, lecz czysto i przyjemnie. Łóżka
starannie zasłane. Świeże firanki w oknie. Pan Feliks odkłada na
widok nauczycielki „Życie Warszawy” i podsuwa jej krzesło. Pani
Piotrowska przeprasza, że stół umączony, ale właśnie robi maka-
ron. Heniuś siedzi przy aparacie radiowym, a Witek ogląda swój
zbiór filumenistyczny, naklejony na... drzwiach szafy.
– Niech pani sobie nie przeszkadza... To ja przepraszam, że przy-
chodzę może nie w porę, ale obiecałam koledze. Witku, o ciebie
chodzi. Grozi ci dwója z matematyki, a z fizyki ledwo, ledwo na
trójkę wyciągasz.
– Dwójka z matematyki! – ze zgrozą złożyła umączone ręce
pani Irena. – Za co?
– Niewiele do tego, co powiedziałam, mogę dodać – ciągnie
pani Tołłoczko. – Matematyk mówi, że Witek ostatnio coraz czę-
ściej przychodzi do szkoły z nieodrobionymi zadaniami.
_ 8 _ _ 9 _