Page 4 - demo ksiazki
P. 4

domu było ono – jak to się mówi – zagęszczone, co w zrujnowa-
         nej Warszawie nie dziwiło nikogo.
           I tylko w miarę upływu lat pięciu, dziesięciu, piętnastu, kiedy
         na Brzozowej i Bugaju ruszyły budowy, a wysoko na skarpie wy-
         rosły staromiejskie domy, kiedy na drugim brzegu Wisły stanęły
         szeregiem wysokościowce Pragi II – ten strzaskany dom wydawał
         się po prostu jakimś przeoczeniem.
           – Zamek podobno mają odbudowywać – powiedział któregoś
         dnia Piotrowski, patrząc przez kuchenne okno na dobrze stąd wi-
         doczny, stromo sterczący kawał zamkowych ruin.
           – A to pięknie! – oświadczyła zgryźliwie Szafrańcowa. – Za-
         miast żeby o ludziach pomyśleć, to – Zamek! Komu to dziś po-
         trzebne? Ale takie już czasy okropne: ty, człowieku, giń, przepad-
         nij! Za to na Zamek będziesz sobie mógł popatrzeć! O, mnie się
         to nie podoba.
           – Chyba niezupełnie jest tak, jak pani mówi – powiedział ostroż-
         nie Piotrowski, który nie lubił się sprzeczać z panią Leontyną. –
         Czy nie pomyślano najpierw o ludziach? Ile to nowych, pięknych
         domów już stoi, gdzie by się nie obejrzeć.
           – A nasz? To już do śmierci mamy w tej ruinie i w tym tłoku
         mieszkać? – upierała się Szafrańcowa.
           – Dobrze pani wie, że ta ruina na rozbiórkę przeznaczona. Prze-
         niosą nas do innego domu prędzej, niż odbudują Zamek. To prze-
         cież ogromna i nie na jeden rok zaprojektowana robota.
           – Przeniosą – powtórzyła z goryczą w głosie Szafrańcowa – ale
         gdzie? O, wcale, wcale mi się to nie podoba! Już nigdy nie będę
         miała tak pięknego mieszkania, jak tu, przed wojną...
           Pewnej niedzieli przed południem pulchna i okrągła pani Anie-
         la rada, że nie ma dziś dyżuru w szpitalu, obierała we wspólnej
         kuchni włoszczyznę na obiad i powoli mówiła do Szafrańcowej,
         pilnującej imbryka z wodą:


 _ 4 _                                  _ 5 _
   1   2   3   4   5   6   7   8   9