Page 6 - demo ksiazki
P. 6
– Ale ja muszę – nadąsał się Feliks. Matka westchnęła.
Z nim tak zawsze. Ledwie wsiądzie do auta, a już woła, że
musi się załatwić. Albo że jest mu niedobrze.
– Niedługo będziemy na miejscu – próbowała go uspo-
koić pani Falczyńska. Rzeczywiście, właśnie pojawiła się
żółta tablica z nazwą miejscowości „Jodłowy Potok”. Samo-
chód dostawczy zwolnił. Wiejskie domy zdawały się przy-
tulać do siebie. Przed nimi rozciągała się dolina, otoczona
łagodnie wznoszącymi się łąkami i lasami. Czerwone da-
chówki budynków lśniły w słońcu, a iglica wieży kościelnej
w oddali wskazywała w stronę
błękitnego nieba.
Spojrzenie Flory zatrzymało
się na zdjęciu wielkiego ptaka
na olbrzymiej tablicy informa-
cyjnej.
„Park ptaków drapieżnych
»Pierzasty Kamień«” – głosił
napis.
– Ach, to tędy jedzie się do »Pierzastego Kamienia« – powie-
działa pod nosem mama i spojrzała w kierunku wąskiej drogi,
odbijającej w prawo.
9