Page 19 - demo ksiazki
P. 19
Lucia spogląda na nich.
– Nic tu po was – mówi, wskazując na nasz stolik. – Wra-
cać do swoich spraw.
Jeden z nich robi się cały czerwony, dwóch pozostałych
śmieje się, ale przestają na nas patrzeć.
– Co na to Reed? – pyta Gwen. – Musi być zadowolony,
w końcu to nie tak daleko.
– Nie miałam kiedy mu powiedzieć. Pracował do póź-
na – mówię lakonicznie. Tylko Tess wie o jego nielegalnych
walkach. – Pewnie jeszcze śpi.
Gwen i Lucia wymieniają się spojrzeniami.
– Jest wpół do dwunastej – zauważa Gwen. – To nieźle tak
spać przez cały dzień.
– Jakbyś ty nigdy nie wstała o późniejszej porze – burzy
się Tess. – Wrócił w środku nocy, dosłownie.
Tess jest zawsze pierwsza do obrony brata. Gdy ojciec obi-
bok zostawił ich, zanim jeszcze Reed i Tess poszli do szkoły,
Reed już w wieku czternastu lat zaczął pracę na siłowni, żeby
pomagać mamie z rachunkami. To on chodził na nasze me-
cze, żeby dopingować Tess z trybun.
Gwen się reflektuje.
– Nie miałam na myśli nic złego.
Tess wstaje i chwyta swoją torebkę.
– Dokąd idziesz? – pytam.
– Brakuje mi przestrzeni.
– Nie idź, Tess – prosi Gwen. – Przepraszam. Nie wie-
działam, że twój brat pracował do późna.
– Teraz już wiesz – mówi Tess i odchodzi.
Gwen chowa ręce pod stół.
– Dlaczego w ogóle się odezwałam?
– Przejdzie jej – mówi Lucia. – Niech do treningu pobę-
dzie sama.
Przykro mi z powodu Gwen, ale powinna wiedzieć. Nikt nie
może pozwolić sobie na krytykę Reeda przy Tess. Nawet ja.
2 2