Page 10 - demo ksiazki
P. 10

(nie narysuję go, bo to rysunek zdecydowanie za trudny dla mnie),
            zapytał:
              – A cóż to???

              – To lata. To jest samolot. To jest mój samolot.

              Byłem dumny, chwaląc się przed nim, że latam. Wtedy wykrzyk-
            nął:

              – Jak to? Spadłeś z nieba?

              – Tak – odparłem skromnie.
              – Ach! To dziwne…

              I w tym momencie Mały Książę wybuchnął wesołym śmiechem,
            co bardzo mnie rozdrażniło. Pragnąłem, żeby moje nieszczęście
            było traktowane z należytą powagą. Po chwili człowieczek dodał:

              – Czyli ty także przybywasz z nieba? Z jakiej planety jesteś?
              Dostrzegłem światełko w tunelu tajemnicy jego obecności i szyb-
            ko zapytałem:

              – Ty też przybywasz z innej planety?

              Nie odpowiedział. Potrząsał delikatnie głową, oglądając mój sa-
            molot.
              – No tak, przecież czymś takim nie możesz przybywać z daleka...

              Pogrążył się w zadumie, która trwała dość długo, a następnie,
            wyciągając moją owieczkę ze swojej kieszeni, oddał się kontem-
            placji swojego skarbu.

              Wyobrażacie sobie z pewnością, jak bardzo byłem zaintrygowa-
            ny tym niejasnym zwierzeniem o „innych planetach”. Za wszelką
            cenę starałem się zgłębić ten temat.

              – Skąd przybywasz mój człowieczku? Gdzie jest to „u ciebie”?
            Dokąd chcesz zabrać moją owieczkę?

              Odpowiedział mi po chwili pełnej skupienia:







                                             12
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15