Page 4 - demo ksiazki
P. 4

Poniedziałek, 7 marca.



                         – Jeszcze 92 dni do święta szkoły. –














            Byłam w łazience i znów uwikłałam się w wojnę z moimi wło-
            sami.  Możliwa  główna  wygrana:  fryzura.  Moim  zdaniem  nie
            wyglądało to dobrze. Bo nieważne, czego próbowałam dokonać
            grzebieniem, szczotką i suszarką – każdy kosmyk robił po prostu
            to, co mu się podobało. Po trzecim, popartym ostrym prychnię-
            ciem wezwaniu mojej matki, abym w końcu przyszła na śnia-
            danie, skapitulowałam. Cóż innego mi pozostawało? Nawet po
            dwóch godzinach efekt moich wysiłków byłby żaden. Zbiegłam
            więc do kuchni i na powitanie popatrzyłam ponuro na wszyst-
            kich członków mojej rodziny. Potem sięgnęłam po Honey Balls,
            poprawiłam ich smak dodatkową łyżeczką cukru i utopiłam je
            w mleku.
               Mój brat Maks, który rankami czytywał gazetę, od kiedy wie-
            dza  o  społeczeństwie  stanowiła  jego  przedmiot  uzupełniający,
            oczywiście jak zwykle nie potrafił utrzymać buzi zamkniętej na
            kłódkę.
               – Myślałem, że chcesz coś zrobić ze swoją wagą.







                                                                     7
   1   2   3   4   5   6   7   8   9