Page 15 - demo
P. 15
Osobie nigdy mi nie odsłoniona;
– Chyba że wietrzyk jaki, wietrzyk dobry,
Uchyli czasem kwefu i nad włosem
Rumianych grono gwiazd pokaże z dala,
Albo obrączkę tęczową z opala,
Albo obuwia, co się bawi z wrzosem
Kwitnącym, rąbek mały, taki mały,
Jak najdrobniejsza koncha perłowana…
XIV
To wszystko!… ptaki często mi śpiewały,
Że już zbudzona i odczarowana
Pomiędzy smoki wychodzi z wieżyce,
Że lampę trzyma w ręku, a potwory,
Nie mogąc światła znieść, w ziemię się ryją,
Skrzydłami w ciasne łopoczą piwnice
I klną, i gardła rozdzierają… wyją…
XV
Ale cóż? – ptaki, co im się przywidzi,
To wyśpiewują, przysiadłszy na tarczy
Albo na hełmie moim – a duch widzi,
Że kłamią – prawda jedynie wystarczy
Nam, co za prawdą gonim, Don Kichotom,
Przeciwko smokom, jadom, kulom, grotom!…
~ 14 ~~ 15 ~ ~ 14 ~~ 15 ~