Page 3 - demo ksiazki
P. 3

trzyma w ręku, uniosłyby ją w powietrze. I tak się nawet stało które-
       goś dnia, bo gdy o zwykłej godzinie przyszliśmy do parku, zastaliśmy
       pod bramą „nową panią od baloników”. Widocznie ta dawniejsza,
       gruba, oderwała się od sztachet i baloniki uniosły ją w górę. Danio
       bardzo żałował, że nie był przy tym, bo skoro już w ogóle miało się
       stać takie nieszczęście, przynajmniej chciał je widzieć na własne oczy.

         Leśny Park jest prześlicznym ogrodem, w którym rosną miliony i setki
       najpiękniejszych drzew. Zaraz za bramą zaczyna się Gaj Figowy, ale każ-
       dy umyka stąd czym prędzej, bo tutaj bawią się tylko dzieci, które z ni-
       kim „zadawać się” nie chcą, bo są zanadto dobrze wychowane. Danio
       i inni bohaterowie w jego wieku, nazywają je pogardliwie „małpkami”.
       Dzieci te chodzą postrojone jak laleczki z wystawy sklepowej, mówią
       po cichutku i używają wyszukanych wyrazów jak ludzie dorośli. Nudzą
       się przy tym ciągle, bo w nic się bawić nie umieją. Zdarza się jednak, że
       i najlepiej wytresowana małpa zbuntuje się w zwierzyńcu, przeskoczy
       strzegące ją mury i ucieknie w daleki świat. Takim buntowniczym du-
       chem była Marynka Grey, o której dowiecie się więcej, kiedy dojdzie-
       my do bramy, ochrzczonej jej imieniem. Ta mała Marynka jest jedyną
       „małpką”, której wspomnienie przechowało się w Leśnym Parku.
         Teraz przechodzimy na Dużą Drogę. Różnica między nią, a inny-
       mi drogami jest prawie taka, jak między wami a waszym ojcem. Da-
       nio nie może się nadziwić, że droga ta jest z początku wąska, a po-
       tem rozszerza się i rozszerza, dopóki się nie stanie zupełnie szero-
       ką drogą. Danio twierdzi, że droga ta jest ojcem wszystkich ścieżek
       i ścieżynek parku i wyrysował nawet obrazek, który mu się ogromnie
       podoba. Na tym obrazku Duża Droga wiezie w dziecinnym wózku
       małą dróżkę na spacer. I na tej drodze spotkać można tylko bardzo
       porządne towarzystwo. Dzieci bawią się tu zawsze pod okiem doro-
       słych, którzy pilnują, żeby nie zamoczyły nóżek w wilgotnej trawie
       i stawiają je do kąta za to, że są „uparciuchami” albo „mazgajami”.
       Wyraz „mazgaj” oznacza kogoś, kto płacze o byle co, np. o to, że go
       niania nie chce wziąć na ręce albo że mu palec z buzi wyjęto. Z dwoj-

                                        6
   1   2   3   4   5   6   7   8