Page 29 - demo ksiazki
P. 29

Dlatego, mimo całej uprzejmości, zachowywali dystans? „Ale…
            dziewczyna! Dziewczyna w moim wieku! Czy to możliwe?”
               – Przy odrobinie szczęścia księżna i tak ją odeśle, gdy wy-
            kona swoją misję – odezwał się Daro do Svali, co miało chyba
            zabrzmieć uspokajająco.
               – Pewny jesteś? – Svala musnęła wściekłym wzrokiem Kari,
            po czym wbiła go znów przed siebie. – Posiadanie asasynki
            jest dla księżnej korzystne, z pewnością zechce ją wykorzystać
            do innych zadań.
               Przez głowę Kari przelatywały urywki słów i obrazy, wszyst-
            ko, co kiedyś słyszała lub czytała na temat asasynów. Jasne,
            dlaczego nie miałaby to być dziewczyna? Dziwne było jednak
            to,  że  ktoś  poważnie  mógł  wziąć  ją  za  asasynkę.  Wyglądała
            przecież na taką miłą i niewinną, jak powiedział jej kiedyś ten
            słodki Szwed z wymiany uczniowskiej, tyle że niestety nie miał
            to być komplement. Być może jednak wygląd osoby, która nie
            umiałaby zabić nawet pająka, był dla morderczyni korzystny?
               W  krtani  Kari  wezbrał  histeryczny  śmiech,  próbował  się
            z niej wydostać. Ostatkiem sił zdławiła go w coś w rodzaju kasz-
            lu, który brzmiał, jakby przez nieuwagę połknęła dwie albo trzy
            muchy. Na samą myśl o tym skręciło ją w żołądku i przez chwi-
            lę zastanawiała się, czy nie zsiąść z konie i nie zwymiotować
            wszystkiego na skraj drogi. Zmartwień, wstrętu i tej wielkiej, na
            pewno żółto–szarej guli strachu, która tkwiła jej w gardle.
               „Co to za misja, o której wspominał Daro? Czy oni wszyscy
            już wiedzą, kogo mam zabić?”
               Wyglądało na to, że nie ma wyboru. „Muszę spróbować ode-
            grać tę rolę”, pomyślała Kari, a gula rosła i rosła, grożąc jej udu-
            szeniem. „Byłoby dużo praktyczniej, gdybym się udzielała w gru-
            pie teatralnej, a nie chodziła na lekcje fletu poprzecznego!”
               Bądź co bądź jedno było dobre: zawsze trochę za dużo kłama-
            ła. Ponieważ oszczędzało jej to problemów i nieprzyjemności,
            ponieważ wcale nie było takie nieprzyjemne jak powiedzenie


                                         32
   24   25   26   27   28   29   30   31   32   33   34