Page 28 - demo ksiazki
P. 28

Poczuła gorycz, trzeba było widzieć,
                      Jak się skrzywiła, szarpnęła od piersi;
                      Gołębnik za mną: skrzyp! a ja co żywo
                  [410]     Na równe nogi: hyc! nie myśląc czekać,
                      Aż mi kto każe. Upłynęło odtąd
                      Lat jedenaście. Umiała już wtedy
                      O własnej sile stać, co mówię, biegać,
                      Dyrdać. Dniem pierwej zbiła sobie czoło.
                      Mój mąż, świeć Panie jego duszy! podniósł
                      Z ziemi niebogę; był to wielki figlarz.
                       Plackiem – rzekł – padasz teraz, a jak przyjdzie
                      ”
                      Większy rozumek, to na wznak upadniesz,
                      Nieprawdaż, Julciu?” A ten mały łotrzyk,
                  [420]     Jak mi Bóg miły! przestał zaraz krzyczeć
                      I odpowiedział:  tak”. Chociażbym żyła
                                   ”
                      Tysiąc lat, nigdy tego nie zapomnę.
                       Nieprawdaż, Julciu – rzekł – że padniesz wznak?”
                      ”
                      A mały urwis odpowiedział:  tak”.
                                             ”
                                 PANI KAPULETI

                      Dość tego, Marto, skończ już tę historię.
                      Proszę cię.


                                     MARTA
                      Dobrze, miłościwa pani.
                      Ale nie mogę wstrzymać się od śmiechu,
                      Kiedy przypomnę sobie, jak to ona
                  [430]     Przestała krzyczeć i odpowiedziała:  Tak”.
                      Miała jednak guz jak kurze jaje,  ”
                      Siniec porządny i płakała gorzko;
                      Ale gdy mąż mój rzekł:  Plackiem dziś padasz,
                                         ”
                      A jak dorośniesz, to na wznak upadniesz,
                      Nieprawdaż, Julciu?”, tak i niebożątko
                      Zaraz ucichło i odrzekło:  tak”.
                                           ”




                                       30
   23   24   25   26   27   28   29   30   31   32   33