Page 7 - demo ksiazki
P. 7
I u mecenasa, i u nowych lokatorów okna przez cały dzień były otwarte.
Kiedy więc pan Tomasz usiadł na swoim fotelu, doskonale mógł widzieć, co
się dzieje u jego sąsiadek.
Były tam sprzęty ubogie. Na stołkach i krzesłach, na kanapie i na komodzie
leżały tkaniny przeznaczone do szycia i kłębki bawełny na pończochy.
Z rana kobiety same zamiatały mieszkanie, a około południa najemnica
przynosiła im niezbyt obfity obiad. Zresztą każda z nich prawie nie odstępo-
wała od swojej turkoczącej maszyny.
Dziewczynka zwykle siedziała przy oknie. Było to dziecko z ciemnymi wło-
sami i ładną twarzyczką, ale blade i jakieś nieruchawe. Czasami dziewczynka za
pomocą dwu drutów wiązała pasek z bawełnianych nici. Niekiedy bawiła się lal-
ką, którą ubierała i rozbierała powoli, jakby z trudnością. Czasami nie robiła nic,
tylko siedząc w oknie przysłuchiwała się czemuś.
Pan Tomasz nie widział nigdy, ażeby dziecię to śpiewało lub biegało po po-
koju, nie widział nawet uśmiechu na bledziutkich ustach i nieruchomej twarzy.
Dziwne dziecko!” – mówił do siebie mecenas i począł przypatrywać się
”
jej uważniej.
Spostrzegł raz (było to w niedzielę), że matka dała jej mały bukiecik. Dziew-
czynka ożywiła się nieco. Rozkładała i układała kwiaty, całowała je. W końcu
związała na powrót w bukiecik, włożyła go w szklankę wody i usiadłszy w swo-
im oknie rzekła:
– Prawda, mamo, że tu jest smutno…
Mecenas zgorszył się. Jak mogło być smutno w domu, w którym on od tylu
lat miał dobry humor!
Jednego dnia mecenas znalazł się w swoim gabinecie około czwartej. W tej
godzinie słońce stało naprzeciw mieszkania jego sąsiadek, a świeciło i dogrze-
wało bardzo mocno. Pan Tomasz spojrzał na drugą stronę podwórza i widać
zobaczył coś niezwykłego, gdyż z pośpiechem założył na nos binokle.
Oto, co spostrzegł:
Mizerna dziewczynka oparłszy głowę na ręku położyła się prawie na wznak
w swoim oknie – i – szeroko otwartymi oczyma patrzyła prosto w słońce. Na jej twa-
rzyczce, zwykle tak nieruchomej, grały teraz jakieś uczucia: niby radość, a niby żal…
– Ona nie widzi! – szepnął mecenas, opuszczając binokle. W tej chwili do-
świadczył kłucia w oczach na samą myśl, że ktoś może wpatrywać się w słoń-
ce, które ziało żywym ogniem.
Istotnie, dziewczynka była niewidoma od dwu lat. W szóstym roku życia za-
chorowała na jakąś gorączkę; przez kilka tygodni była nieprzytomna, a następ-
nie tak opadła z sił, że leżała jak martwa, nie poruszając się i nic nie mówiąc.
8