Page 6 - demo ksiazki
P. 6

łem. Banjo zawył na znak protestu, gdy wreszcie
              dobiegłem do grupy innych psów.

                Dzisiaj był nasz ostatni dzień w ośrodku szkole-

              niowym – odkąd przybyliśmy tutaj jako szczeniaki,

              pracowaliśmy bardzo ciężko, by osiągnąć swój cel.
              Nie wiedziałem, czy byłem podekscytowany fak-

              tem, że jadę do nowego domu, czy smutny, że mu-

              szę zostawić mojego pierwszego człowieka. Gdyby

              tylko Katie mnie o to poprosiła, poszedłbym za nią
              na koniec świata. Ona jednak upierała się, że mo-

              im prawdziwym zadaniem jest pomaganie mojemu

              nowemu właścicielowi.

                – Zawsze będę o was pamiętać – mawiała co
              wieczór, całując każdego z nas w czubek łba, gdy

              zasypialiśmy w naszych koszykach. – Ale pewne-

              go dnia będziecie musieli zaopiekować się jakimiś

              biednymi dziećmi. Po to was szkolę.
                To zabawne, że to ludzie decydują o tym, jaką

              pracę dostaje pies. Ale ja mam chyba szczęście –

              mam pomagać jakiemuś dziecku. A przecież Ka-




                                         8
   1   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11