Page 4 - demo ksiazki
P. 4

– Co robisz? – spytał mój najlepszy przyjaciel,
             biegnąc  w  moją  stronę.  Banjo  był  małym  bisz-

             koptowym labradorem i lubił myśleć o sobie jako

             o najmądrzejszym psie opiekunie. Dobrze, że Katie

             nauczyła mnie cierpliwości, bo Banjo potrafił być
             bardzo irytujący. Na szczęście chętnie dzielił się

             wszystkimi smakołykami.

                –  Ciii!  –  odparłem.  –  Ukrywam  się.  Nie  wi-

             dzisz? – Zaśmiałem się do siebie i zamerdałem
             ogonem.

                Ale wtedy stało się coś dziwnego – gdy wyjrza-

             łem, okazało się, że Katie zmierza w naszą stronę.

             Tak jakby… mnie widziała! A to przecież niemoż-
             liwe. Szybko się schyliłem i Katie zniknęła z zasię-

             gu mojego wzroku.

                – Och, Buddy. – Banjo polizał mnie po uchu. – Nie

             możesz się schować za kępą trawy. Jesteś za duży!
                – Owszem, mogę! – odparłem. – Spójrz. – Zniży-

             łem pysk aż do samej ziemi. – Nie widzę Katie.

                Teraz Banjo już cały trząsł się ze śmiechu.




                                         6
   1   2   3   4   5   6   7   8   9