Page 6 - demo ksiazki
P. 6
i którzy nie mieli pojęcia o jej chorobie. Wzdrygnęła się
na samą myśl o tym. To właśnie ze strachu przed urzęd-
nikami siedziała tutaj, a nie przy łóżku Marianne…
Poczuła, jak dreszcz przerażenia przebiega jej po
kręgosłupie. Marianne powiedziała, że zadzwoni, gdy
tylko będzie mogła. Z pewnością za chwilę to nastąpi.
Już za minutkę…
Otarła łzę. Nie chciała płakać, ale czuła się bezradna
i samotna.
Spojrzała na swoją dłoń. Jedna łza, którą właśnie otar-
ła, lśniła na czarnej skórzanej rękawiczce. Przez chwilę
Alei wydawało się, że zobaczyła coś w środku, tak jakby
błyszczało tam coś niebieskiego i zielonego. Ale potem
łza wsiąknęła w pęknięcie w skórze i zniknęła.
Alea kilka razy zacisnęła i otworzyła pięść. Tak jak
we wszystkich rękawiczkach, tak i w tej parze obcięła
palce, żeby móc normalnie funkcjonować, jednak dzi-
siaj i tak jej przeszkadzały. Było dwadzieścia siedem
stopni i Alea pociła się pod skórą.
Wstała i spróbowała uspokoić oddech. Musiała się
pozbierać! Skoncentrowała się i zaczęła rozglądać się
po przystani. Może w oczekiwaniu na telefon od Ma-
rianne mogłaby się na czymś skupić. Zacumowane ło-
dzie kołysały się na wodzie, na drugim brzegu jęczał
ogromny dźwig załadunkowy…
I wtedy Alea zauważyła osobliwy, stary żaglowiec,
który właśnie przybił do portu. Na jego dziobie znajdo-
11