Page 5 - demo ksiazki
P. 5

Zobaczyła pustą ławkę. Przez dłuższą chwilę siedzia-
             ła, ściskając w dłoni komórkę i przyglądając się mijają-
             cym ją ludziom – turystom i miejscowym, pracownikom
             i osobom, które siadały na murku nabrzeża, by zjeść lunch
             z pudełka. Działo się tutaj bardzo dużo, tak jak w każ-
             dej z niezliczonych przystani w Hamburgu. Alea znała je
             wszystkie. Przystawała w każdej z nich i patrzyła na wodę.
             Jednak tę lubiła najbardziej. Czuła się tutaj jak w domu,
             a tego dnia potrzebowała takiego poczucia bardziej niż
             kiedykolwiek.
                Nabrała  głęboko  powietrza  i  spróbowała  stłumić
             poczucie strachu, które znowu chciało przejąć nad nią
             kontrolę. Jednak to, co się dzisiaj wydarzyło, było zbyt
             poważne. Rano jej przybrana mama miała zawał serca.
             Alea wstała w świetnym nastroju i zastanawiała się, co
             będzie  robić  pierwszego  dnia  wakacji,  a  zaraz  potem
             znalazła Marianne w kuchni – bladą jak ściana i zla-
             ną  potem.  Natychmiast  zadzwoniła  po  karetkę,  która
             niewiele później zabrała przybraną mamę do szpitala.
             Sześćdziesięciopięcioletnia  kobieta  już  od  dłuższego
             czasu miała problemy z sercem, ale Alea zdawała się nie
             dopuszczać do siebie myśli, że mogłoby się z nią stać coś
             złego. Bo Marianne była wszystkim, co miała. Jeśli nie
             będzie w stanie dłużej zajmować się Aleą, albo, co gor-
             sza, umrze, urząd do spraw dzieci i młodzieży zacznie
             szukać dla niej nowej rodziny zastępczej. A potem mu-
             siałaby jechać do obcych ludzi, których wcale nie znała




                                        10
   1   2   3   4   5   6   7   8   9   10