Page 9 - demo_ksiazki
P. 9
– Phi, dorośli to mają dziwne pomysły. Ja się nudzę? – zagadała
do Bubusia. Piesek był niezwykle sympatyczny. Podawał łapkę,
lubił, jak się go głaszcze i tak mądrze patrzył prosto w oczy.
Małgosia poczuła, że, choć nic nie mówi, świetnie ją rozumie.
Odczekała pięć minut, potem jeszcze pięć i kolejne pięć. Starsza
pani nie wracała. Nie czuła już ciepła szala, poczuła grudniowy
chłód. Piesek też już trząsł się z zimna. – Dorośli mają dziwne
poczucie czasu. Chodź, pobiegamy, rozgrzejemy się trochę! –
zaproponowała, a Bubuś aż zaszczekał z radości.
Zatrzymali się przy stoisku z choinkami. Nie z powodu choinek,
tylko przez owieczki. Dwie małe owieczki były atrakcją stoiska.
Obok ich zagródki znajdowały się schody prowadzące na dół.
Bubuś najprawdopodobniej zobaczył schodzącego po nich kota,
bo nagle pociągnął Małgosię w ich stronę. Dziewczynka straciła
równowagę i oparła się o ogrodzenie, które z hukiem się złama-
ło. Małgosia upadła, a owieczki uciekinierki pobiegły – skacząc
po dziewczynce – w stronę choinek. Zrobiły to tak gwałtownie,
że przewróciło się kilka drzewek, potem następne i następne.
Cały plac stojących choinek zamienił się w pole leżących choi-
nek.
Bubuś wyrwał smycz z rąk Małgosi i pobiegł za owieczkami,
uznając, że to lepszy partner do zabawy niż jakiś tam kot ze
schodów, którego prawie nie widać.
Małgosia, widząc upadające choinki, postanowiła go ratować.
Bubuś nie sądził wcale, że jest w niebezpieczeństwie. Dobrze się
bawił, biegnąc za owieczkami i przeskakując upadające choin-
ki. Wcale nie zwracał uwagi na Małgosię, która zaglądała pod
leżące drzewka, kładąc się na ziemi. Pod jednym z nich w końcu
znalazła pieska.
– Chodź, Bubuś, twoja pani pewnie zrobiła już zakupy – wzięła
psa pod pachę i ruszyła w stronę wejścia do galerii handlowej.
11 11