Page 10 - tmp
P. 10

Przez swą strażniczą lunetę stary mógł dojrzeć nie tylko drzewa, nie tylko roz-
          łożyste liście bananów, ale nawet gromady małp, wielkich marabutów  i stada
                                                                      26
          papug, wzbijające się czasem jak tęczowa chmura nad lasem. Skawiński znał
          z bliska podobne lasy, gdyż po rozbiciu się na Amazonce błąkał się całe tygodnie
          wśród podobnych zielonych sklepień i gąszczów. Wiedział, ile pod cudną, śmie-
          jącą się powierzchnią ukrywa się niebezpieczeństw i śmierci. Wśród nocy, jakie
          w nich spędził, słyszał z bliska grobowe głosy wyjców i ryki jaguarów, widział
          olbrzymie węże kołyszące się na kształt lianów na drzewach; znał owe senne je-
          ziora leśne, przepełnione drętwami  i rojące się od krokodylów. Wiedział, pod
                                        27
          jakim jarzmem żyje człowiek w tych niezgłębionych puszczach, w których poje-
          dyncze liście przenoszą dziesięciokrotnie jego wielkość, w których mrowią się
          krwiożercze moskity, pijawki drzewne i olbrzymie jadowite pająki.
          Wszystkiego sam doznał, sam doświadczył, wszystko sam przecier-
          piał; toteż tym większą mu teraz sprawiało rozkosz patrzeć z wyso-  Skawiński:
                           28
          kości na owe matos , podziwiać ich piękność, a być zasłoniętym  Wizyty
          od zdrad. Jego wieża chroniła go przed wszelkim złem. Opuszczał   w kościele.
          ją też tylko czasami w niedzielę z rana. Przywdziewał wtedy grana-
          tową kapotę strażniczą ze srebrnymi guzami, na piersiach zawieszał swoje krzyże
          i jego mleczna głowa podnosiła się z pewną dumą, gdy słyszał przy wyjściu z ko-
          ścioła, jak Kreole mówili między sobą: „Porządnego mamy latarnika.” – „I nie
          heretyk, chociaż Yankee  !” Wracał jednak natychmiast po mszy na wyspę i wra-
                              29
          cał szczęśliwy, bo zawsze jeszcze nie dowierzał stałemu lądowi. W niedzielę tak-
          że odczytywał sobie hiszpańską gazetę, którą zakupywał w mieście, lub newyor-
          skiego „Heralda” , pożyczanego u Falconbridge’a – i szukał w nich skwapliwie
                         30
          wiadomości z Europy. Biedne stare serce ! Na tej wieży strażniczej i na drugiej
          półkuli biło jeszcze dla kraju… Czasem także, gdy łódź przywożąca mu co dzień
          żywność i wodę, przybiła do wysepki, schodził z wieży na gawędę ze strażnikiem
          Johnsem. Potem jednak widocznie zdziczał. Przestał bywać w mieście, czytywać
          gazety i schodzić na polityczne rozprawy Johnsa. Upływały całe ty-
          godnie w ten sposób, że nikt jego nie widział ani on nikogo. Jedy-
          nym znakiem, że stary żyje, było tylko znikanie żywności, pozosta- Skawiński:
          wianej na brzegu i światło latarni, zapalane co wieczór z taką regu-  Zobojętnienie,
                                                                  mistycyzm,
          larnością, z jaką słońce wstaje rankiem z wody w tamtych stronach.  stan podobny
                                                                  do nirwany.
          26  marabuty – afrykańskie ptaki wodne z rodziny bocianów
          27  drętwa – ryba, która posiada narząd wytwarzający silny ładunek elektryczny
          28  matos – bagienna nizina zwrotnikowa
          29  Yankee (ang.) – Jankes
          30  „Herald” (ang.) – „Goniec”, nazwa ówczesnej gazety
 10                                     11
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15