Page 8 - klasyka_mlodego_czytelnika_tajemniczy_ogrod2
P. 8

dały na poodsuwane w pośpiechu. Mary zjadła owoce i biszkopty, a dla
          ugaszenia pragnienia wypiła szklankę wina. Potem wróciła do swego po-
          koju i znów zamknęła drzwi, przestraszona krzykami i tupotem ucieka-
          jących ludzi. czując ogarniającą ją nieprzezwyciężoną senność, położy-
          ła się do łóżka i na długo straciła świadomość tego, co się wokół działo.
              tymczasem działo się wiele, ale Mary spała snem tak twardym, że nie
          zbudziły jej ani głosy ludzi, ani rumor czyniony przy wynoszeniu przed-
          miotów.
              Po przebudzeniu Mary leżała jeszcze przez pewien czas, patrząc w su-
          fit. W domu panowała zupełna cisza. tak cicho nie było tu nigdy przed-
          tem... Nie słysząc żadnych głosów ani kroków, pomyślała, że widocznie
          już wszyscy wyzdrowieli i wszelkie obawy minęły. ciekawa też była, kto
          się będzie nią opiekował po śmierci ayah. Zjawi się zapewne nowa ayah,
          może nawet będzie znać nowe bajki. Mary była już, prawdę rzekłszy, tro-
          chę znudzona dawnymi. Nie płakała też wcale z powodu śmierci swo-
          jej niani, nie była bowiem dzieckiem uczuciowym i nigdy się nikim nie
          przejmowała. hałasy, bieganina, jęki i lamenty spowodowane epidemią
          przestraszyły ją, lecz teraz była już tylko zła, że wszyscy jakby zapomnie-
          li o jej istnieniu. Służący byli zbyt przerażeni, by myśleć o nie lubianym
          dziecku. Kiedy wybuchła cholera, każdy myślał tylko o sobie. ale teraz,
          gdy już wszystko minęło, ktoś przyjdzie zapewne zobaczyć, co się z Mary
          dzieje.
              Lecz nikt się nie zjawił, a kiedy dziewczynka leżała wyczekując, cały
          dom zdawał się zapadać w coraz głębszą ciszę.
              Nagle Mary usłyszała, że coś się czołga po matach na podłodze. Wy-
          chyliwszy się z łóżka, ujrzała małego węża, posuwającego się wzdłuż ścia-
          ny i patrzącego na nią oczkami jak brylanty. Nie zlękła się wcale, gdyż
          wiedziała, że to stworzonko nikomu nie czyni krzywdy, a tymczasem wę-
          żyk śpieszył się, jakby chciał najprędzej wydostać się z pokoju. W końcu
          wyśliznął się przez szparę pod drzwiami.
              – Jak tu cicho i spokojnie – rzekła Mary do siebie. – Można by pomy-
          śleć, że prócz mnie i tego węża nikogo nie ma w całym domu.
              W tej samej chwili usłyszała jednak kroki w ogrodzie, a następnie na
          werandzie:  kroki  mężczyzn  wchodzących  do  domu  i  rozmawiających
          przyciszonymi głosami. Nikt nie wyszedł im na spotkanie i nikt ich nie




 8                                             8 9
   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13