Page 9 - Klasyka_mlodego_czytelnika_basnie_andersen2
P. 9

– To królewskie łabędzie, córeczko – odpowiedziała kaczka i westchnęła
           z zazdrością. – My nigdy nie będziemy takie, jak one, bo jesteśmy tylko do-
           mowymi kaczkami. Ale nie martw się, córciu, wyrośniesz jeszcze na dużą
           silną kaczuszkę. Będziesz przebierała w kawalerach starających się o twoją
           rękę. Czas iść na podwórze, zbierajcie się, dzieci! – zaczęła je zaganiać, ma-
           chając skrzydłami. – Nie rozbiegajcie się na wszystkie strony, bo jeszcze kot
           was pochwyci!
             – A kto to kot? – spytał kaczorek, który wykluł się jako pierwszy.
             – Wyjątkowo przebiegłe zwierzątko. Jest mały, czarny, ma długi ogonek
           i wystające uszka. Trzymajcie się razem, to nie wpadniecie w jego łapy.
             Kiedy kaczka ze swoimi dziećmi wchodziła na podwórko, jej pojawienie
           się przerwało głośną kłótnię dwóch kaczych rodzin o głowę węgorza.
             – Moja! – wrzasnęła kaczka białaska, bijąc skrzydłem o piach, a na dowód
           swojej racji skubnęła przeciwniczkę w ogon.
             – Ależ, co też pani mówi! Mój synek pierwszy ją złapał! – kwaknęła ziry-
           towana kaczka pstra i ruszyła do ataku. Złapała sąsiadkę za szyję i zaczęła
           nią energicznie potrząsać. Zakotłowało się, poleciały w różne strony piór-
           ka, a obie panie nawet nie spostrzegły, że do pozostawionej na ziemi ryby
           zbliżył się sprytnym truchtem kot, chwycił ją w łapki i zniknął w ogrodzie.
             – Witam szanowną sąsiadkę! – ukłoniła się kaczce-mamie znajoma znad
           stawu, z zainteresowaniem śledząc spór. – Widzę, że na moje wyszło. Ostat-
           nie maleństwo nie jest takie ładne, jak pozostałe – rzuciła.
             – Ukłońcie się i powiedzcie „kwa” – kazała dzieciom matka, po czym
           szturchnęła kaczątko.
             –  Cóż,  może  i  nie  jest  takie  urodziwe,  ale
           ma dobre serduszko i potrafi ślicznie pły-
           wać – oznajmiła.
             – Dzień dobry, panie indyku – przechodzący
           obok, napuszony ptak, ledwie skinął im głową
           na powitanie. Skrzywił się na widok kaczątka.
             – Stanowczo za wielkie – zagulgotał, po czym
           puknął dziobem w jego główkę, aż zaniosło się
           płaczem.
             – Do widzenia – obrażona kaczka ruszyła da-
           lej, aż zbliżyła się do dostojnej pierwszej damy
           dworu, wokół której zgromadził się już spo-
           ry tłumek gości.


                                                 10                                                                                           11
   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14