Page 9 - Klasyka_bez_opracowania_lassie_wroc2
P. 9
– Ale ona naprawdę marnie wygląda, mamo. Założę się, że nie kar-
mią jej tam porządnie.
– No, nie zdziwiłabym się, gdyby ten mądrala Hynes podkradał co
lepsze kąski psiego jedzenia dla siebie – powiedziała kobieta zadzior-
nie. – W życiu nie widziałam większego chuderlaka i skąpiradła.
Wylewając z siebie ten potok słów, spojrzała na psa i nagle zmienił
jej się głos.
– A niech to. Naprawdę kiepsko wygląda. Biedactwo, lepiej wy-
najdę coś do jedzenia. Jak znam psy, to zdecydowanie jej się przyda.
W tej samej chwili pani Carraclough zdała sobie sprawę, że jej
współczujący ton jest dokładnym zaprzeczeniem tego, co mówiła
pięć minut wcześniej, więc szukając wymówki, ponownie podnio-
sła głos.
– Ale jak tylko się naje, wraca skąd przyszła – huknęła. – A jak już
stąd zniknie, to nie chcę więcej widzieć w tym domu żadnego kun-
dla. Wy to tylko je znosicie i szkolicie, a zachodu z nimi jak z dziecia-
kiem. I co macie z tej waszej roboty?
Mamrocząc złowrogo, pani Carraclough przygotowała ciepłą stra-
wę, którą postawiła przed psem i wraz z synem patrzyła, jak Lassie
jadła z apetytem. Tymczasem mężczyzna nawet nie spojrzał na psa,
który kiedyś do niego należał.
Gdy Lassie skończyła jeść, pani Carraclough podniosła talerz. Joe
wziął z gzymsu kominka poskładaną szmatkę i szczotkę, usiadł na
dywaniku i zaczął czyścić psią sierść.
Z początku mężczyzna wciąż wpatrywał się w ogień, ale po chwili
mimowolnie zaczął zerkać na psa i chłopca siedzących obok niego.
Aż wreszcie, jakby nie mógł dłużej się powstrzymać, wyciągnął dłoń.
– Nie tak, chłopcze – powiedział głosem szorstkim, lecz ciepłym. –
Jak się już za coś zabrałeś, to naucz się to robić, jak należy. Zobacz,
o tak!
28