Page 5 - Klasyka_bez_opracowania_lassie_wroc2
P. 5
Jednak myśli nadal kłębiły mu się w głowie i znów je zbagatelizo-
wał. Czyżby ojciec odkupił psa? Pewnie tak właśnie było!
Chłopiec pędził przez High Street i jego entuzjazm udzielił się
wreszcie Lassie. Biegła u jego boku wysokimi susami, poszczekując
przy tym radośnie, jak to psy mają w zwyczaju, gdy są szczęśliwe. Jej
szeroko otwarty pysk był typowym dla owczarków szkockich zna-
kiem radości – właściciele tej rasy byli święcie przekonani, że ich psy
potrafią się śmiać ze szczęścia.
Joe zwolnił dopiero koło pośredniaka, gdzie usłyszał głos jednego
ze stojących tam mężczyzn:
– Hej, mały, gdzieżeś ty znowu znalazł tego psa?
Mężczyzna mówił z mocnym akcentem, typowym dla mieszkańców
Yorkshire. Joe odpowiedział w podobny sposób, bo, mimo że w szkole
dzieci używały poprawnej angielszczyzny, to w dobrym tonie było od-
zywanie się do dorosłych tak, jak oni sami zwykli mówić.
– A przy szkole była – krzyknął Joe.
Po chwili zrozumiał: ojciec nie odkupił psa. Gdyby tak było, ludzie
by o tym wiedzieli. W tak małym miasteczku jak Greenall Bridge
wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. A już na pewno w tym kon-
kretnym miasteczku wiedzieliby o czymś tak ważnym, jak odkupie-
nie Lassie.
Prawda była zatem taka, że Lassie uciekła!
Joe Carraclough nie biegł już tak radośnie, szedł powoli, pogrą-
żony w zamyśleniu, skręcając w pnącą się na wzgórze ścieżkę, pro-
wadzącą do domu. Pod drzwiami zatrzymał się i powiedział do psa
smutnym głosem:
– Do nogi, Lassie.
Marszcząc brwi w zamyśleniu, chłopiec stał przed drzwiami wejściowy-
mi. Przyjąwszy obojętny wyraz twarzy, otworzył je i wszedł do środka.
– Mamo – zawołał. – Mam niespodziankę.
24