Page 3 - demo ksiazki
P. 3

– No, no! A to dopiero! – wykrzyknęła matka. – Muszę jak najszybciej
        posłać drugą córkę nad ten strumień. Chodź no, Franusiu! Spójrz, co pada
        z ust twojej siostry wraz z każdym jej słowem! Nie radowałabyś się z takie-
        go daru? Aby tak się stało, wystarczy pójść nad strumień i gdy ukaże ci się
        uboga kobiecina, dać jej napić się wody z dzbana.
           – Jeszcze czego! – odparła gburowata dziewczyna. – Ani myślę łazić nad
        strumień z ciężkim dzbanem i poić jakąś niedojdę!
           – Właśnie, że pójdziesz, bo ja ci tak każę! – krzyknęła matka. – I to nie
        zwlekając ani chwili!
           Ruszyła więc córka, ale była bardzo naburmuszona. Wzięła ze sobą naj-
        piękniejszą srebrną flaszę z domowej zastawy. Jednak, zanim jeszcze zbliżyła
        się do źródła, ujrzała wychodzącą z lasu piękną i wystrojoną w długą suk-
        nię damę, która poprosiła ją o nieco wody, była bowiem bardzo spragniona.
           Była to ta sama wróżka, lecz tym razem przybrała postać księżniczki, aby
        przekonać się o uprzejmości dziewczyny.
           – Albom tu przyszła po to! – odrzekła dziewczyna prostacko. – Akurat!
        Nie na to wzięłam ze sobą tę srebrną flaszę, żeby pani z niej piła! Pij jej-
        mość wprost ze źródła, jeśli ci sucho w gębie.
           – Okazałaś się bardzo nieuprzejma – odpowiedziała wróżka bez urazy.
        – No cóż... Jeżeli nie jesteś miła i uczynna – oto mój dar dla ciebie: wraz
        z każdym słowem, które padnie z twoich ust, wypadnie z nich też wąż lub
        ropucha.
           Gdy tylko matka ujrzała powracającą córkę, wykrzyknęła do niej:
           – No i co, moja droga?
           – Ano to, matko – odrzekła dziewczyna i z jej ust wypadły dwie żmije
        i dwie ropuchy.
           – Co widzę?! O nieba! – wrzasnęła matka. – Ale to wina twojej siostry!
        Zapłaci mi za to!
           I skoczyła, by zbić biedną córkę.
           Nieszczęsna dziewczyna szybko przed nią umknęła i uciekła do pobli-
        skiego lasu.
           – Gdzież ja się podzieję, biedna, gdy mnie matula wygnała z domu?!
        – płakała w chustkę, krocząc dróżką między drzewami. A stare buki i dęby
        szumiały przyjaźnie, tak jakby chciały powiedzieć: „Nie martw się dobra
        dzieweczko. Los tobie sprzyja.”
           Nagle usłyszała jakieś odgłosy dochodzące z oddali. Były to dźwięki wy-
        dawane przez łowczych.


                                               6                                                                                            7
   1   2   3   4   5   6   7   8