Page 10 - demo ksiazki
P. 10

dalej – pójdziesz do niego i z nadąsaną miną oznajmisz mu, że zastanowisz
         się nad ślubem, jeżeli ofiaruje ci suknię barwy pogody.
            − Suknię barwy pogody? – zdziwiła się księżniczka. – A jaka to suknia?
            − Piękna – szepnęła z przejęciem wróżka. – Ale bardzo trudno ją uszyć.
            Księżniczka podziękowała chrzestnej matce za radę, wsiadła do powozu
         i nie postrzeżona przez nikogo wróciła do pałacu.
            Nazajutrz udała się do króla już nie z gniewną, ale z kapryśną minką
         i oznajmiła mu, że nie jest jeszcze pewna, czy odrzuci jego oświadczyny, je-
         śli król ofiaruje jej suknię barwy pogody.
            Król ucieszył się, że królewna daje mu jakąś nadzieję. Zwołał najznako-
         mitszych krawców i krzyknął:
            − Jeśli mi na jutro nie uszyjecie sukni barwy pogody, srogo was ukarzę!
            Przerażeni krawcy zaczęli szeptać między sobą, a po chwili wystąpił na-
         przód stary mistrz krawiecki i odezwał się z wielkim spokojem:
            − Wiem, panie, jak wygląda taka suknia: jest niezwykle delikatna, niczym
         poranna mgiełka, a błękitna jak niebo, kiedy wzejdzie słońce, jest przezroczy-
         sta i mglista jednocześnie. Wasza Wysokość – uśmiechnął się krawiec – uszy-
         ję Wam na jutro taką suknię.
            − Na jutro? – zapytał król.
            − Termin wprawdzie dość krótki – kontynuował krawiec – ale sądząc ze
         wzburzenia, z jakim Wasza Królewska Mość nas przyjął, bardzo pilnie zale-
         ży mu na tej sukni. A więc zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby była go-
         towa na jutro.
            Przez całą noc w królewskim pałacu aż furczało! Uwijali się mistrzowie
         krawieccy, krojąc subtelny materiał, kupiony u wróżki kwiatów. Uwijały się
         służki trzymające zapalone pochodnie, a także kucharze, którzy w nocy go-
         towali potrawy, aby krawcy nie ustawali w pracy.
            I nazajutrz zjawił się Główny Mistrz Krawiecki, a z nim uczniowie i po-
         mocnicy niosący na rękach suknię barwy pogody.
            Gdy rozłożyli ją na kobiercu przed królewskim tronem, i król, i ministro-
         wie, i generałowie, i dworzanie – wszyscy krzyknęli z zachwytu.
            − Ach! – krzyknęła i królewnie, bo na widok sukni barwy pogody traci
         spokój choćby na chwilę każda panienka.
            Od blasku tej sukni cała komnata rozbłysła jak niebo pogodnym błęki-
         tem. Blask bił i od bladego błękitu staniczka, i od głębokiego błękitu spód-
         niczki, migotał na falbanach, falujący jak potok, który odbija pogodne niebo.
            − No i co? – zapytał król niecierpliwie, widząc, że dziewczyna posmutniała.


 12                                           13
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15