Page 13 - demo ksiazki
P. 13

cętki wyglądała już dosyć przytulnie. W korytarzu pię-

            trzyły się niezliczone kartony. Gdy robił się bałagan, pani
            Falczyńska miała zwykle zły humor. Dzisiaj wydawało się
            jednak, że w ogóle jej to nie przeszkadza. Ojciec Flory,

            pogwizdując, wyszedł z łazienki. Towarzyszył mu Feliks.
               Wilgotne ciemne kręcone włosy ojca kleiły mu się do gło-

            wy, a jego świeżo ogolona twarz błyszczała.
               – My, mężczyźni, wyglądamy dzisiaj rano znacznie lepiej
            od was – zauważył, obrzucając spojrzeniem Florę i jej mat-

            kę, obie jeszcze w piżamach.
               – Zaczekaj, to się zmieni zaraz po śniadaniu – obiecała

            z uśmiechem matka Flory. – Ale teraz natychmiast potrze-
            buję kawy.



            Do wczesnego popołudnia rodzice Flory bez przerwy się
            krzątali  –  rozpakowywali,  sprzątali,  przesuwali,  stukali,

            wiercili, taszczyli… i stękali. Dzień był dość upalny. Właś-
            ciwie było o wiele za gorąco na jakikolwiek wysiłek. Flora

            i Feliks szybko ulotnili się na dwór, aby zobaczyć ogród.
            Był dość zdziczały, otoczony gęstym żywopłotem. Tylną

            część zajmowały trzy rozłożyste jodły, a na rozciągającej się
            przed nimi łące rosło kilka rosochatych jabłoni. Najpięk-
            niejszy był jednak wielki, stary orzech. O jego gruby pień

            oparta była zniszczona drewniana ławka, na którą opadli




                                        16
   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18