Page 10 - demo ksiazki
P. 10

nam pani Schneider, profesjonalna sprzątaczka, ale też szybko
            zrozumiała, że w naszym przypadku na straconej pozycji stał
            każdy, kto usiłował nauczyć nas porządku. Mimo wszystko bez
            pani Schneider nadchodziłyby takie dni, w czasie których nikt
            już nie miałby w szafie czystych skarpet, T-shirtów ani swetrów.
               – Żal mi jej – mawiał zawsze tata. – Praca u nas musi być
            straszna.
               Odstawiłam plecak obok łóżka i położyłam się, kryjąc twarz
            w poduszce. Ta w namiocie pachniała kurzem i jakąś gumą, a ta
            w domu – jak czekolada z wanilią. Tak pachniała tylko moja
            własna, prywatna połowa pokoju. Moje miejsce, w którym mo-
            głam się schronić. Tu było mi dobrze. A w tej chwili było tu
            nawet posprzątane. Usiadłam. Po drugiej stronie, u Arti, wszę-
            dzie  leżały  ciuchy,  których  większość  odziedziczyła  po  mnie.
            Dokładnie na linii dzielącej pokój, którą wykonałyśmy przed
            wakacjami, przyklejając na podłodze taśmę klejącą, leżała jedna
            brudna skarpetka Arti. Wstałam, kopnęłam skarpetkę na poło-
            wę pokoju Arti, podeszłam do okna i otworzyłam je. Mój wzrok
            padł na biurko, gdzie leżało kilka książek przygotowanych już na
            kolejny rok szkolny. Dziś był ostatni dzień wakacji. Musiałam
            koniecznie zadzwonić do Helli! Niczego mi tak nie brakowało
            w ciągu ostatnich trzech tygodni jak głosu mojej Half, mojej
            najukochańszej przyjaciółki. Byłam prawie przy drzwiach, chcąc
            zobaczyć, czy Pego odniósł już telefon z powrotem, kiedy z ulicy
            dobiegło jakieś turkotanie. Czy to był…? Brzmiało to jak de-
            skorolka nowego chłopaka z sąsiedztwa. Przed wakacjami prze-
            jechał tutaj kilka razy. Zawróciłam więc i wyjrzałam przez okno.
            Rzeczywiście,  to  był  on.  Znakomicie  jeździł  na  deskorolce.
            A przy tym tak energicznie odrzucał włosy do tyłu. Tak właśnie,


                                                                    13
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15