Page 2 - demo ksiazki
P. 2
ROZDZIAŁ I
NAD BRZEGIEM RZEKI
ret pracował zawzięcie przez cały ranek, robił wiosenne porząd-
Kki w swoim mieszkaniu. Najpierw zamiatał, potem odkurzał,
a później dopóty się wspinał na drabinę, na schodki i krzesła z kubłem
farby i pędzlem, aż mu kurz zasypał oczy i gardło, a czarne futerko peł-
ne było białych plam od wapna; plecy go bolały, ramiona opadały ze
zmęczenia. Wiosenny ruch panował tam w górze i w ziemi, otaczającej
Kreta; boski duch niepokoju i tęsknoty przenikał nawet do jego ciem-
nego, niskiego domku. Nic też dziwnego, że rzucił nagle pędzel, wy-
krzyknął: – Nudziarstwo! – i – A niech tam! – i – Pal licho wiosenne
porządki! – po czym wybiegł z domu, zapominając nawet wziąć palto.
Tam w górze coś wzywało go natarczywie, zaczął więc torować so-
bie drogę ku stromemu, ciasnemu tunelowi – w krecich posiadło-
ściach taki tunel zastępuje żwirowany podjazd, prowadzący do do-
mów zwierząt, które zamieszkują bliżej powietrza i słońca – kopał
więc, i skrobał, i drapał, a potem znów drapał, i skrobał, i kopał. Praco-
wał pilnie małymi łapkami i mruczał do siebie: – W górę! Wzwyż! –
aż nareszcie pop! i ryjek wydostał się na słoneczko, a Kret zaczął się
turlać na ciepłej trawie rozległej łąki.
– Ładnie tu – rzekł do siebie – lepsze to od bielenia ścian!
Słońce nagrzewało silnie futerko, łagodny powiew pieścił rozpalo-
ne czoło, a po piwnicznym odosobnieniu, w którym Kret tak długo
5