Page 3 - demo ksiazki
P. 3

przebywał, śpiew szczęśliwych ptaków zdawał się prawie krzykiem
       dla jego uszu. Zerwał się na równe cztery łapki; ogarnęła go radość
       życia i rozkosz wiosny bez obowiązku robienia wiosennych porząd-
       ków, podreptał więc aż do płotu po drugiej stronie łąki.

         – Stój! – krzyknął stary królik, który strzegł dziury w plocie. –
       Sześć pensów za przejście, to droga prywatna!
         Zniecierpliwiony Kret w jednej chwili obalił pogardliwie królika
       na ziemię i pobiegł dalej wzdłuż płotu. Po drodze sprzeciwiał się kró-
       likom, które wychylały się śpiesznie z nor, bo chciały zobaczyć co to
       za awantura.
         – Zjem was w cebulowym sosie! – przekomarzał się Kret i znikł
       nim króliki obmyśliły, co mają mu odpowiedzieć. Wówczas wszyst-
       kie naraz zaczęły gderać na siebie nawzajem:
         – Jakiś ty głupi! Dlaczego mu nie powiedziałeś...

         – Dobre sobie. A dlaczego ty nie powiedziałeś?...
         – Trzeba mu było przypomnieć... – i tak dalej, ot, jak zawsze. Zresztą
       wszystko było już oczywiście po niewczasie, jest to zwykła kolej rzeczy.
         Świat wkoło Kreta był tak piękny, że wydawał się aż nieprawdzi-
       wy. Kret wałęsał się to tu, to tam, po łąkach, wzdłuż żywopłotów,
       po zagajnikach; wszędzie widział ptaki budujące gniazdka, kwiaty
       w pączkach, rozwijające się liście – radość, postęp i pracę. Ale sumie-
       nie wcale mu nie dokuczało, nie szeptało: – A kto pobieli ściany? –
       Bardzo mu było przyjemnie, że on jeden próżnuje wśród tylu praco-
       witych obywateli. Bo właściwie najlepszą stroną wakacji nie jest to,
       że się odpoczywa, ale że się widzi innych, którzy pracują.
         Radość Kreta doszła do szczytu, kiedy w swojej bezcelowej wę-
       drówce stanął nagle na brzegu Rzeki. Nigdy w życiu nie widział Rze-
       ki. Cóż to za jakieś śliskie, wijące się, opasłe zwierzę, które pędzi
       i bulgoce, chwyta z chichotem różne przedmioty, porzuca je, śmie-
       jąc się, napada po drodze na nowych towarzyszy zabaw, a zaledwie ci
       się zdołają wymknąć, już ich znowu goni i chwyta. Same iskry, bły-

                                        6
   1   2   3   4   5   6   7   8