Page 5 - demo ksiazki
P. 5
Szczur nic nie odrzekł, pochylił się tylko, odwiązał jakiś sznur, po-
ciągnął, a potem wskoczył lekko do łódeczki, której Kret nie zauwa-
żył. Łódka była pomalowana z wierzchu na zielono, a w środku na
biało i mogła pomieścić dwoje zwierząt. Od razu zyskała sobie serce
Kreta, choć jeszcze nie wiedział dobrze, jaki z niej pożytek.
Szczur szybko i zgrabnie przeprawił się na drugą stronę, a gdy
Kret zstępował w dół lękliwie, wyciągnął do niego przednią łapkę. –
Oprzyj się! – zawołał. – Dalej, śmiało! – i Kret ku swojemu zdumie-
niu i radości zasiadł przy sterze prawdziwej łódki.
– Nadzwyczajny dziś dzień dla mnie! – rzekł, kiedy Szczur ode-
pchnął czółno i zabrał się do wioseł. – Czy wiesz, że ja przez całe ży-
cie ani razu w łódce nie siedziałem?
– Co ty mówisz? – wykrzyknął Szczur z rozdziawionym pyszcz-
kiem. – Ani razu nie... nigdy?... Ja... W takim razie co ty robiłeś?
– Więc to aż taka przyjemność? – spytał nieśmiało Kret. Ale był
gotów od razu uwierzyć w tę przyjemność, kiedy rozparł się na sie-
dzeniu, spojrzał na poduszki, wiosła, dulki , całe urządzenie i poczuł
1
pod sobą lekkie kołysanie czółna.
– Przyjemność? Nie ma nic rozkoszniejszego – stwierdził uroczy-
ście Szczur Wodny, pochylając się naprzód, aby nabrać rozmachu. –
Wierz mi, młody przyjacielu, nie ma nic, naprawdę nic, co dałoby się
porównać ze zwyczajną włóczęgą łodzią. Po prostu płynąć – ciągnął
dalej rozmarzony – płynąć... łodzią... płynąć...
– Uważaj, Szczurku! – zawołał nagle Kret.
Ale było już za późno. Łódź całą siłą uderzyła o brzeg. Marzyciel,
wesoły wioślarz, leżał na plecach łapkami do góry na dnie czółna.
– Płynąć łodzią... lub choćby w niej siedzieć – ciągnął dalej spo-
kojnie z miłym uśmiechem. – Płynąć łodzią albo obok niej, wszyst-
ko jedno. Doprawdy, nic nas wówczas nie obchodzi i to właśnie sta-
1 dulka – część łodzi, służąca do mocowania i utrzymywania wioseł
8