Page 18 - demo ksiazki
P. 18
– Ta piosenka nie bardzo mi się podoba – zauważył nieśmiało Kret.
Kret nie był poetą i niewiele go obchodziło, co sobie kto o nim po-
myśli, a przy tym był szczery z natury.
– Kaczki też się nią nie zachwyciły – odrzekł Szczur pogodnie. –
Powiedziały: „Dlaczego nikomu nie pozwalają robić tego, co chce,
kiedy chce i jak chce! zaraz ktoś inny siada na brzegu, przygląda się,
wypowiada swoje uwagi, pisze wiersze o tym, co zauważył i tak dalej.
To przecież nie ma sensu!”. – Takie jest zdanie kaczek.
– Tak, tak, to nie ma sensu – potakiwał Kret z wielką gotowością.
– Nieprawda! – wykrzyknął Szczur bardzo obrażony.
– A więc dobrze już dobrze; zgadzam się z tobą, Szczurku – przy-
twierdził zgodnie Kret. – Ale ja chciałem się spytać, czy nie mógłbyś
wprowadzić mnie do pana Ropucha? Tyle o nim słyszałem i ogrom-
nie pragnę go poznać.
– Bardzo chętnie – powiedział poczciwy Szczur, zrywając się i od-
kładając poezję na inny dzień. – Wyciągaj łódkę, pojedziemy natych-
miast. Ropuch o każdej porze mile wita gości. Czy to rano, czy wie-
czorem zawsze jest taki sam; w dobrym humorze, szczęśliwy, że się
przyszło i zmartwiony, kiedy się odchodzi.
– Musi to być bardzo miłe stworzenie – zauważył Kret, wchodząc
do łódki i biorąc się do wioseł, podczas gdy Szczur sadowił się wy-
godnie przy sterze.
– Najlepszy wśród zwierząt – odrzekł Szczur – bardzo poczciwy,
prosty i serdeczny. Może niezbyt mądry – nie możemy wszyscy być
geniuszami – lubi się trochę przechwalać i jest zarozumiały. Ale ma
wielkie zalety.
Kiedy minęli zakręt na Rzece, ukazał się przed nimi piękny, poważ-
ny, stylowy dwór z czerwonej cegły, poczerniały od starości; ślicznie
utrzymany trawnik schodził aż na brzeg wody.
21