Page 20 - demo ksiazki
P. 20
– Najpiękniejszy dwór na całym Wybrzeżu! – wykrzyknął skwapli-
wie Ropuch. – A nawet powiem więcej – na całym świecie.
Tu Szczur trącił Kreta. Na nieszczęście Ropuch zauważył ten ruch
i zaczerwienił się. Zapanowała kłopotliwa cisza, po czym Ropuch
wybuchnął śmiechem.
– Nic nie szkodzi, Szczurku – powiedział. – To przecież mój zwy-
kły sposób wyrażania się. Przyznasz chyba, że ten dwór nie taki zno-
wu brzydki, prawda? Tobie też się podoba. No, a teraz chłopcy,
mówmy poważnie. Potrzeba mi właśnie takich zwierząt jak wy. Mu-
sicie mi dopomóc. Chodzi o ważną sprawę.
– Masz zapewne na myśli wiosłowanie – wtrącił Szczur z niewinną
minką. – Wcale nieźle ci już idzie, choć za dużo jeszcze rozbryzgu-
jesz wody. Przy wielkiej cierpliwości i pewnej liczbie korepetycji...
– Fe! Wiosłowanie! – przerwał Ropuch z obrzydzeniem. – To głu-
pia, dziecinna zabawka. Dawno jej zaniechałem. Strata czasu, nic wię-
cej. Bardzo mi przykro, kiedy widzę, że wy, chłopcy, którzy powin-
niście z tego wyrosnąć, tracicie czas tak bezcelowo. Nie, ja odkryłem
wielką rzecz, jedyne zajęcie, które istotnie może zapełnić życie. Pra-
gnę temu poświęcić resztę mego żywota, żal mi tylko straconych lat,
zmarnowanych na głupstwa. Chodź, kochany Szczurku i ty, jeśli ła-
ska, miły jego przyjacielu, pójdziemy do stajni, a wówczas zobaczycie!
Ropuch poszedł naprzód, wskazując drogę; Szczur podążył za nim
bez wielkiego przekonania. Przed budynkami stajennymi stał wy-
ciągnięty z wozowni nowiuteńki wóz cygański kanarkowego koloru
z zielonymi ozdobami i kołami pomalowanymi na czerwono.
– Oto go macie! – wykrzyknął Ropuch, pełzając wkoło i nadyma-
jąc się. – Ten niewielki wóz to prawdziwe życie! Rozstajne drogi, za-
kurzony gościniec, wrzosowiska, wygony, żywopłoty, rozległe wzgó-
rza! Obozowiska, wsie, miasteczka i stolice! Dziś tu, jutro tam! Wę-
drówka, zmiana, zainteresowanie, podekscytowanie! Cały świat
stoi otworem, coraz to nowe widnokręgi! Zwróćcie przy tym uwa-
23