Page 5 - demo ksiazki
P. 5

Julian Tuwim






        ju mechanizmem obronnym przed         Prawdę mówiąc, zupełnie nie pamiętam
        ludzką niechęcią.                     tego dnia ani godziny, kiedy mi się po
          Jego kolejny kompleks wiąże się   raz pierwszy coś ze słów ułożyło. Pamię-
        z  semickim  typem  urody  i  prze-  tam tylko, że już po paru dniach „twór-
        czuleniem na sprawy rasizmu. Pani
        Starowieyska-Morstinowa wspomi-      czości” napisałem gryzącą satyrę na ko-
        na, jak podczas rozruchów antyse-      legę Kona i jego wiarołomstwo, któ-
        mickich w Łodzi w 1911 r. poeta     re wykazał na modnym wówczas Scating
        był zalękniony, obolały i właściwie   Ringu: „W strasznym ścisku na wrotni-
        nie wychodził z domu, bojąc się na-   sku z panną Jadzią pędzi Kon. >> O mój
        razić na jakieś przykrości. Te dozna-   słodki, popraw wrotki<< – prosi Jadzia,
        nia wzmacniała w nim matka, któ-
        ra miała głębokie poczucie winy za   spełnia on. Wtem Marysia, słodka mysia,
        fizjonomię syna. Wreszcie kobieta po-   na wrotnisku zjawia się” – i co dalej było,
        padła w obłęd, uznając, że wydała na   nie pamiętam. Za pierwszy jednak swój
        świat demona, co zaowocowało u Tu-  utwór poetycki uważam taką oto sztucz-
        wima  tematami  lirycznymi  wyko-   kę, dochowaną tylko w pamięci: „Buduję
        rzystanymi w wierszach, w których    dom, buduję dwór, a czarna moja cegła,
                                   14
        pełno obsesji myszy i Żydów .
          Poza trwałym poczuciem krzywdy      a młot i łom w mój walą mur, w funda-
        wyrastającym z pochodzenia i owej    ment trumna legła. Robotnik trup tam
        nieszczęsnej myszki na policzku, Tu-   kopie grób”… i to wszystko, co mi z tego
        wim spędzał w Łodzi swoje najpięk-   makabrycznego arcydzieła zostało. Taka
        niejsze dziecięce lata. W swoim szki-  to „satyra” i taka „liryka” były pierwocina-
        cu pt. Moje dzieciństwo w Łodzi przed-                  mi mojej poezji .
                                                                                       15
        stawia  łódzką  krainę  dzieciństwa
        jako arkadyjską wyspę szczęścia, ist-
        niejącą poza czasem i przestrzenią.                                   rzenia i plany na przyszłość... – zwy-
        Opoką jest dla niego w tym okresie                                    czajne zajęcia zwyczajnego dziecka.
        matka, jeszcze sprawna umysłowo,                                      Wakacje chłopak spędza w Inowło-
        bezgranicznie kochająca syna. Stara                                   dzu, dokąd jeździ często wraz z sio-
        się, jak tylko może, umilić mu wolny                                  strą pod opieką matki. Do tego piękne-
        czas, sprzyja zainteresowaniom chłop-                                 go letniska nad Pilicą jest przywiązany
        ca, który prowadzi w domu hodo-                                       równie mocno, jak do Łodzi, o czym
        wlę  zwierząt  i  roślin.  Kiedy  mały                                świadczy fakt, że po wojnie zaopiekuje
        Julek zaczyna pasjonować się che-                                     się tamtejszą szkołą.
        mią, wydziela mu specjalny kącik,
        w którym przeprowadza swoje do-
        świadczenia; niestety, po wybuchu
        w jego „pracowni” chemiczne akce-
        soria wraz z intymnym królestwem
        zostają mu odebrane. Nauka, zaba-    Popiersie Juliana Tuwima, Łódź,
        wy z kolegami na podwórzu, ma-                ul. Hotelowa

                                                                                                              11
   1   2   3   4   5   6   7   8   9   10