Page 7 - demo ksiazki
P. 7
Zapaliwszy świeczki w korytarzu, doktor Dolittle otworzył
drzwi, a jego oczom ukazał się stojący w progu karmiciel kotów.
– Toż to Mateusz Mugg! – zawołał doktor. – Wejdź, proszę.
Skąd wiedziałeś, że wróciłem?
– Wyczułem w kościach, doktorze! – odparł karmiciel kotów,
wchodząc do środka. – Nie dalej jak dziś rano powiedziałem do
żony: „Teodozjo, coś mi się widzi, że doktor Dolittle wrócił. Pój-
dę do niego dziś wieczorem i sprawdzę”.
– Cieszę się, że cię widzę – rzekł John Dolittle. – Chodźmy do
kuchni, tam jest cieplej.
Chociaż twierdził, że przyszedł właściwie na chybił trafił, to karmi-
ciel kotów przyniósł ze sobą kilka prezentów: baranią kość dla Jipa,
ser dla myszki, rzepę dla Geb-Geb i doniczkę z kwitnącą pelargonią
dla doktora. Gdy gość zasiadł wygodnie w fotelu blisko kominka,
John Dolittle wręczył mu słój z tabaką i zaprosił do zapalenia fajki.
– Dostałem pański list o wróblu – powiedział Mateusz. – Do-
myślam się, że ptak nie miał kłopotów z odnalezieniem pana.
– Zgadza się. I był bardzo pomocny. Opuścił statek, gdy do-
tarliśmy do wybrzeży Devon. Bardzo chciał wracać do Londynu.
– Na długo zawitał pan do domu?
– I tak, i nie – odpowiedział doktor. – Z radością spędziłbym
tutaj kilka spokojnych miesięcy i doprowadził ogród do porząd-
ku, bo jest w opłakanym stanie, ale niestety muszę wpierw zaro-
bić trochę pieniędzy.
– Hmm – mruknął Mateusz, pykając z fajki. – Sam całe życie
staram się to robić i nigdy mi dobrze nie szło. Ale mam odłożone
dwadzieścia pięć szylingów, jeśli to jakoś panu pomoże…
– To bardzo miłe z twojej strony, Mateuszu, naprawdę. Rzecz
w tym, że… yyy… potrzebuję dużo więcej. Muszę spłacić długi.
Ale, wiesz, mam nowe, przedziwne zwierzę – dwugłowca. Ma dwie
_ 6 _ _ 7 _