Page 12 - demo książki
P. 12
12
Czekała na nią macocha do późnej nocy. Czekała cały ranek,
cały dzień i cały wieczór. Pasierbicy nie było widać. Zła ma-
cocha rzekła do swojej córki:
– Nie wiadomo, co się stało z tą dziewuchą. Może zamar-
zła gdzieś w polu... Teraz to ty pójdziesz do lasu.
– Matko, chcecie, żebym i ja przepadła?
– Nie bądź głupia! Tamta co na sobie miała? Letnią su-
kienkę i chuścinę. A ciebie ubiorę w wełnianą ko-
szulę, kożuch i buty do kolan. Nie bój się, nie
poczujesz zimna. A talary do domu przynie-
siesz. Potrafiła je znaleźć tamta, potrafisz i ty.
– Pewnie, że potrafię! Jeszcze więcej ich przy-
niosę.
Matka ubrała cieplutko córkę i owinęła ją ogrom-
ną, wełnianą chustą.
– Weźże do jednej ręki torbę na talary, a do drugiej garnek.
Przez plecy przewieszę ci jeszcze woreczek. No, nadźwigasz się, ale idź sobie po-
wolutku i odpoczywaj. A tu masz, dziecko, kukiełkę z masłem i miodem na dro-
gę.
I tak córka wyruszyła do lasu. A dzień był całkiem ładny. Ociepliło się. Wiatr
ustał, słońce świeciło za mgłą, padał drobniutki i suchy śnieg.
Przeszła córka pole, weszła do lasu. Ciepło jej było, wesoło. Szła i rozgląda się
dookoła, szukając talarów. Nagle przed jej oczami coś zamigotało!