Page 7 - demo książki
P. 7
7
Dopóki ich nie znajdziesz, dopóty do mnie nie wracaj!
Biedna sierota okręciła się podartą chuściną, zało-
żyła chodaki na bose nogi i poszła. W drodze roz-
myślała: „Pójdę do dwunastu Miesięcy, może ko-
lejny raz mnie poratują. Tylko, czy zdołam do
nich dojść? Pewnie wcześniej zamarznę”.
Szła i szła... wichry ją szarpały, mróz przej-
mował na wylot. Cała trzęsła się z zimna. Kiedy
wreszcie dobrnęła do lasu, do ogniska, przy którym
siedziało dwunastu braci, przywitała się z nimi grzecznie,
a oni jej odpowiedzieli. Grudzień rzekł:
– To ty, dziewczynko? Cóż teraz chciałabyś mieć?
Zawstydziła się sierotka swej zuchwałości, ale cóż miała począć! Szepnęła nie-
śmiało:
– Poziomek bym chciała... takich pięknych, dojrzałych...
– To się zrobi, to się zrobi... – odparł Grudzień. Dźwignął się ze swego siedzi-
ska, a na jego miejscu usiadł młody Czerwiec. Wtem raz-dwa-trzy śnieg na po-
lanie się stopił, drzewa się zazieleniły, krzaki głogu pokryły się różowym kwie-
ciem, a ptaszki napełniły las takim świergotem, że od ich śpiewów aż liście drża-
ły i chwiały się gałązki.
– Idźże, sierotko, za tę sosnę, tam szukaj.
Idzie dziewczyna, patrzy, a na polanie za sosną robi się aż czerwono od pozio-
mek! Jakby kto worek koralików rozsypał!
Z jaką ogromną ochotą zaczęła je zbierać i sypać do dzbanka! A tak szybko jej
ta robota szła, że wkrótce dzbanek napełnił się aż po szyjkę dorodnymi owoca-
mi! Zerwała liść paproci, nakryła nim dzbanek, okręciła
go wilczym łykiem i z wielką radością poszła Czerw-
cowi podziękować.
– Idźże, sierotko, spokojnie do domu. A jak
będziesz czegoś potrzebowała, to przyjdź tu
do nas.
Wracała dziewczyna przez pola i tak jak
za pierwszym razem, wcale nie było jej zim-
no. Dzbanek nie wydawał się ciężki, a i dro-
ga skróciła się znacznie. Zanim pasierbi-
ca się spostrzegła, już była w chacie.
Kiedy macocha usłyszała, że siero-
ta weszła do sieni, od razu wybiegła
z izby i zawołała:
– Jeśli nie masz poziomek...!