Page 38 - demo ksiazki
P. 38
Prowadź mię teraz, miłości śmiała,
Gdybyś mi skrzydła przypięła!
żebym najprędzej bór przeleciała,
Potem Filona ścisnęła.
Oto już jawor… Nie masz miłego!
Widzę, że jestem zdradzona!
On z przywiązania żartuje mego;
Kocham zmiennika Filona.
Pewnie on teraz koło bogini
Swej, czarnobrewki Dorydy,
rozrywkę sobie okrutną czyni
Kosztem mej hańby i biedy.
Pewnie jej mówi, że obłądzona
Wspieram się w drzewa i bory
I miasto jego białego łona
Ściskam nieczułe jawory.
Filonie! Wtenczas, kiedym nie znała
jeszcze miłości szalonej,
Pierwszy raz-em ją w twoich zdybała
Oczach i mowie pieszczonej.
jakże mię mocno ubezpieczała,
że z tobą będę szczęśliwą!
A z tym się chytrze ukryć umiała,
że bywa czasem fałszywą.
Słabą niewinność łatwo uwiodą!
Teraz wracając do domu
Nauczać będę moją przygodą,
żeby nie wierzyć nikomu.
Ale któż zgadnie, przypadek jaki
Dotąd zatrzymał Filona?
Może on dla mnie zawsze jednaki,
Możem ja próżno strwożona?
Lepiej mu tym naszym jaworze
Koszyk i wieniec zawieszę,
‑40‑ ‑41‑