Page 7 - demo_ksiazki
P. 7

już przerósł. Nie mieści się pod komodę z telewizo-
         rem. Chyba że się pod nią wczołga, to tak. Ale nor-
         malnie – czyli na czterech łapkach – nie mieści się.
         A ja ciągle tak!

         Jureczek jest płaczliwym pieskiem. Uczę go, że jak
         chce jeść, powinien szczekać. A jak się o coś uderzy,

         ma piszczeć. Wolno mu idzie ta nauka, nie szczeka,
         nie piszczy i nie warczy, tylko głośno się śmieje albo
         płacze, ale to nic. I tak kocham mojego braciszka naj-
         bardziej na świecie. Mamy wspólne pluszaki i często

         się do siebie przytulamy.
         Ciekawe, czy Jureczek też jutro przemówi ludzkim
         głosem. Ciekawe, co mi powie!

         – Idziemy na spacer, chłopaki! – mama Kasia włożyła
         mi zimowe, czerwone ubranko i przypięła smycz do
         mojej obroży. Jureczka opatuliła wcześniej. Bardziej

         niż mnie. Nie wiem, dlaczego nie pozwala mu chodzić
         po śniegu, tylko wozi go w wózku. Może dlatego, że
         Jureczek, choć ma szelki, nie ma smyczy? Już wiem!

         Jak przyjdzie do nas Święty Mikołaj, poproszę go
         o smycz dla Jureczka!
         Poszliśmy na polankę – zawsze tu biegam! Ale, ale…

         Polanka była jakaś dziwna… Nie szaro-zielono-brązo-
         wa, jak wczoraj i przedwczoraj. Była biała!
         – Polanka się popsuła! – szczeknąłem przestraszony do

         mamy, która właśnie odpinała mi smycz, co znaczy, że


                                        - 9 -
   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12