Page 7 - Demo_ksiazki
P. 7
sama w swoim pokoju. zas umilał jej śpiew słowika, siedzącego na gałęzi ja-
błoni nieopodal domu, w który wsłuchiwała się całymi godzinami. Ojciec wy-
jeżdżał w dalekie podróże i nie mógł zapewnić córce towarzystwa. ługo roz-
myślał o tej sytuacji, aż wreszcie pewnego słonecznego dnia wpadł na pomysł:
– Ożenię się. Będzie miała macochę.
Jak powiedział, tak też zrobił. Po kilku miesiącach odbyło się huczne wese-
le. Po ślubie do domu wprowadziła się nowa gospodyni wraz ze swymi dwiema
córkami.
Nowym mieszkankom pięknego domu już od początku nic się nie podobało.
– Patrz, mamo, taki bogaty, a tylko cztery pokoje – wybrzydzały jedna przez
drugą.
– Mamo, jaka głupia! – patrzyły na swą nową siostrę z pogardą, jak na kukuł-
cze jajo.
– No, no, zobaczysz, że tu się darmo chleba nie je – rzekła matka, uśmiecha-
jąc się do swych córek.
Zlecała dziewczynce różne prace, które zajmowały jej niemalże całe dnie.
Każdego ranka wysyłała ją po wodę i rozkazywała przyrządzać śniadanie dla
pani-macochy oraz przybranych sióstr.
– uzdrzesz się! – gderała złośliwie macocha, gdy zmęczona usługiwaniem i no-
szeniem zabierała się do cerowania swej, coraz bardziej podartej, starej odzieży.
– Od tej pory będziesz jadła w kuchni, w kącie przy piecu, tam, gdzie twoje
miejsce – przykazała jej pewnego dnia macocha. – Popatrz, co z sie-
bie zrobiłaś – pokazała jej lusterko.
Rzeczywiście, jej alabastrowa i delikatna cera nabrała teraz
odcienia szarości, a z twarzy zniknął spokojny uśmiech. Po-
strzępiona suknia zwisała smętnie z chudych barków, gdyż
w nawale codziennych, męczących prac dziewczę niewiele jadło.
Od tamtej pory zaczęto nazywać biedaczkę Kopciuszkiem.
ak mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, aż pewne-
go razu w drzwiach pojawił się posłaniec:
– Pragnę powiadomić was, że za niespełna tydzień syn
królewski urządzi bal dla córek ze szlachetnych rodzin
tego królestwa. Spośród przybyłych panien królewicz
wybierze sobie żonę – powiedział do sióstr, które stały
w drzwiach.
15