Page 5 - demo
P. 5

SONET


                         Już północ – cień ponury pół świata okrywa,
                         A jeszcze serce zmysłom spoczynku nie daje,
                         Myśl za minionym szczęściem gonić nie przestaje,
                         Westchnienie po westchnieniu z piersi się wyrywa.

                         A choć znużone ciało we śnie odpoczywa,
                         To myśl znów ulatuje w snów i marzeń kraje,
                         Goni za marą, której szczęściu nie dostaje,
                         A dusza przez sen nawet drugiej duszy wzywa.

                         Jest kwiat, co się otwiera pośród nocy cienia,
                         I spogląda na księżyc i miłe tchnie wonie,
                         Aż póki nie obaczy jutrzenki promienia.

                         Jest serce, co się kryjąc w zakrwawionem łonie,
                         W nocy tylko oddycha, w nocy we łzach tonie,
                         A w dzień pilnie ukrywa głębokie cierpienia.




                      DO  LUDWIKA  SZPITZNAGLA


                         Ludwiku!… jak dwie gwiazdy podobne na niebie,
                         Wiecznie nieznana siła oddala od siebie,
                         Tak i my na tej świata rozległej przestrzeni,
                         Choć myślą, sercem bliscy – losem rozłączeni.

                         Wkrótce, gdy ci na morzu jutrzenka zaświeci,
                         Kiedy usłyszysz w żaglach lekkie wiatru tchnienie,
                         Pomyśl, że to ostatnie przyjaźni westchnienie,
                         Które na skrzydłach myśli aż za tobą leci.

                         Jeden, jeden nam tylko skarb teraz zostaje:
                         Myśl, która nie zna tamy i za sercem płynie;
                         Ona ciebie przeniesie w twe rodzinne kraje,
                         A mnie na brzegi Nilu, w Afryki pustynie.



                                         ~ 5 ~
   1   2   3   4   5   6   7   8   9   10