Page 3 - demo ksiazki
P. 3

ZIMA  MIEJSKA

                        Przeszły dżdże wiosny, zbiegło skwarne lato
                        I przykre miastu jesienne potopy,
                        Już bruk ziębiącą obleczony szatą,
                        Od stalnej Fryzów nie krzesany stopy.

                        Więzieni słotą w domowej katuszy,
                        Dziś na swobodne gdy wyjrzem powietrze,
                        Londyński pojazd tarkotem nie głuszy
                        Ani nas kręgi zbrojnymi rozetrze.

                        Witaj! narodom miejskim pora błoga,
                        Już i Niemeńców, i sąsiednich Lechów
                        Tu szuka ciżba, tysiącami mnoga,
                        Zbiegłych dryjadom i faunom uśmiechów.

                        Tu wszystko czerstwi, weseli, zachwyca,
                        Czy ciągnę tchnienie, co się zimnem czyści,
                        Czy na niebieskie zmysł podniosę lica,
                        Czyli się śnieżnej przypatruję kiści.

                        Jedna z nich pływa w niepewnym żywiole,
                        Druga ciężarem sporsza już osiadła;
                        Tą wiatr poleciał stwardniałe kryć role
                        Albo pobielić Wiliji zwierciadła.

                        Lecz kogo sioło dzisiejsze uwięzi,
                        Zmuszony widzieć łyse gór wiszary,
                        Grunt dziki, knieję nagimi gałęzi
                        Niesilną zimne podźwignąć ciężary;
                        Taki, gdy smutna ciągnie się minuta,
                        Wreszcie zmieniony kraj porzuca z żalem
                        I dając chętnie Cererę za Pluta,
                        Pędzi wóz ku nam ciężarny metalem.

                        Tu go przyjmują gościnne podwoje,
                        Rzeźbą i farbą odziany przybytek,


                                       ~ 7 ~
   1   2   3   4   5   6   7   8