Page 7 - demo ksiazki
P. 7

Chyży, wysmukły i zwrotny zając
 Napotkał żółwia jakoś przebiegając.
 „Jak się masz, moja ty skorupo! – rzecze. –
 Gdzie to się waszmość tak pomału wlecze?
 Mój Boże! Cóż to za układ natury!
 Mnie w biegu i sam wiatr nie upędzi,
 Żółw na godzinę, w swym chodzie ponury,
 Ledwo upełznie trzy pędzi”.


 „Hola! – odpowie – mój ty wiatronogi,
 Umiem ja chodzić i odbywam drogi:
 Mogę i ciebie ubiec do celu”.
 Rozśmiał się zając: „Ha, mój przyjacielu,
 Jeśli jest wola, ot, cel tej ochocie
 Niech będzie przy owym płocie!”.
 To rzekł i rącze posunąwszy skoki
 Stanął w pół drogi. Obejrzy się, a tam
 Żółw ledwo ruszył trzy kroki.
 „I na cóż – rzecze – ja wiatry zamiatam?
 Nim on dopełznie, tak siebie suwając,
 Sto razy wyśpi się zając”.
 Tu swoje słuchy przymusnął,
 Legnie pod miedzą – i usnął.
 Żółw, gdy powoli krok za krokiem niesie,
 Stawa na koniec w zamierzonym kresie.
 Ocknie się zając – w czas właśnie!
 Darmo się rzucił do prędkiego lotu,
 Bo ten, co idąc, w pół drogi nie zaśnie,
 „A kto z nas – mówi – pierwszy u płotu?”.


                                                                                       7
   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12